sobota, 29 września 2012

Orange zaoferuje NFC przed T-Mobile?

Technologia NFC, czyli płatności bezgotówkowe kartą bankową zintegrowaną z kartą SIM w telefonie komórkowym, to dziś jeden z najgorętszych tematów w bankowości i w świecie firm telekomunikacyjnych. Wydaje się, że na wdrożeniu tej technologii szczególnie zależy tym drugim, których wpływy ze sprzedaży tradycyjnych usług nie rosną już tak dynamicznie jak jeszcze kilka lat temu. NFC może więc podreperować ich budżety a ponadto przywiązać klienta do danej sieci. Osoba, która w telefonie będzie miała jednocześnie swoją kartę bankową, będzie mniej skłonna do zmiany operatora komórkowego niż dziś, gdy przeniesienie numeru do konkurencji nie jest zbyt skomplikowane.
Z tego względu, z punktu widzenia telekomu, niezmiernie ważne jest, by NFC zaoferować zanim zrobią to inni. Od kilku miesięcy mówi się, że najbardziej zaawansowana w przygotowaniach do tego jest sieć T-Mobile. W lipcu hucznie podpisała umowę z MasterCardem i zapowiedziała, że we wrześniu NFC w Polsce ruszy.
Wrzesień mija i nic takiego się nie stało. MasterCard winą za opóźnienie obarcza Komisję Nadzoru Finansowego, która nie wydała jeszcze zgody na NFC. Z tego co udało mi się dowiedzieć, problem jest trochę inny. W lipcu, gdy ogłaszano mariage T-Mobile i MasterCarda, zamierzano w pierwszej kolejności zaoferować klientom możliwość integracji z kartą SIM telefonu jedynie bankowej karty przedpłaconej. Takie rozwiązanie nie wymaga zgody KNF, ale ma pewne wady i dla banku wydawcy karty i dla operatora komórkowego. Klienci kartami przedpłaconymi płacą mało, więc dla wydawcy to żaden zarobek. Z kolei rezygnacja z takiej karty to nie problem dla użytkownika, bo zawsze można wyrobić sobie następną. Karta taka nie przywiąże więc klienta do danego operatora komórkowego. T-Mobile zmieniła więc pierwotne plany i zdecydowała się na zaoferowanie możliwości podpięcia do swoich SIM-ów kart debetowych. Tymczasem w sytuacji gdy MasterCard zarejestrowany jest poza Unią Europejską, na coś takiego potrzebna jest zgoda naszego nadzoru. Stąd opóźnienie, bo kilka banków, które złożyły już w tej sprawie odpowiednie wnioski, czeka na decyzję KNF. Pisałem już wcześniej, że są to m.in. BRE i Polbank. Ostatnio dołączył do nich także Millennium.
Na całym zamieszaniu skorzystać może Orange. Dowiedziałem się, że by wyprzedzić T-Mobile sieć ta postawiła na rozwiązanie pre-paid. Innymi słowy zaoferuje z kilkoma bankami możliwość podpięcia do swojego SIM karty przedpłaconej. Na to zgody KNF nie potrzeba, więc można operację przeprowadzić szybciej. Skądinąd wiem, że niektóre banki kończą już prace nad konkretną ofertą i strategią marketingową dla nowego produktu. W tym gronie wymieniany jest przede wszystkim mBank.

piątek, 28 września 2012

Kryzys szansą dla przelewów Blue Media

Firma Blue Media z Trójmiasta, znana z przelewów ekspresowych realizowanych dla klientów mBanku i Aliora, za dwa tygodnie zamierza uruchomić nowy system rozliczeniowy i zdystansować, będący w powijakach, Express Elixir, budowany mozolnie przez Krajową Izbę Rozliczeniową. Obecnie Blue Media realizuje ekspresowe przelewy dzięki własnym kontom, założonym w kilkudziesięciu polskich bankach. Ale to rozwiązanie archaiczne i sprzyja zarzutom, że pieniądze klientów mogą zostać zdefraudowane. W końcu trafiają na konto prywatnej firmy, która nie podlega państwowemu nadzorowi.
Czym nowy pomysł Blue Media będzie się różnił od działającego już kilka miesięcy systemu KIR? „Kirowski” Express Elixir ma tę wadę, że umożliwia wykonywanie przelewów jedynie między rachunkami w bankach, które do niego przystąpiły. A jak na razie zrobiły to tylko cztery instytucje, czyli BRE, Millennium, Śląski i Meritum. Nic więc dziwnego, że liczba przelewów realizowana przez Express Elixir jest na razie symboliczna – wynosi kilkadziesiąt dziennie. I nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miało się to zmienić, bo banki nie kwapią się z wchodzeniem do tego systemu. Mówi się, że w niektórych wypadkach to kwestia pieniędzy, bo potrzebna jest aktualizacja bankowego oprogramowani a to kosztuje. Ponoć część bankowców wątpi też, czy szybkie przelewy są w ogóle ich klientom potrzebne.
I tu jest przewaga rozwiązania zaproponowanego przez Blue Media. Klienci mBanku, Alior Synca i jednego z banków spółdzielczych, które już mają umowę z Blue Media, będą mogli wykonywać przelewy ekspresowe od razu do klientów 28 innych polskich banków i to bez korzystania z konta Blue Media w tych instytucjach, jak to się dzieje teraz. Wszystko dzięki rachunkowi rozliczeniowemu, na prowadzenie którego firma dostała zgodę od NBP. W nowym systemie Blue Media będzie pełnić rolę izby rozliczeniowej, która raz dziennie będzie tylko kontrolować przelewy zbiorcze między bankami.
Przedstawiciele Blue Media deklarują, że kolejne banki są zainteresowane korzystaniem z jej usług. Jestem w stanie w to uwierzyć, bo sytuacja nie sprzyja wydawaniu pieniędzy. Zatem przystępowanie do Express Elixir nie jest bankom na rękę. Decydując się na usługi Blue Media będą miały zapewnioną porównywalną jakość, jaką zapewnia KIR, a przy tym nie będą musiały inwestować kasy w unowocześnianie własnych systemów informatycznych. Myślę, że to może zaważyć na powodzeniu przedsięwzięcia trójmiejskiej firmy.
Wcześniej kilka razy zastanawiałem się, czy ekspresowe przelewy mają rację bytu i czy jest o co kopię kruszyć, skoro zwykły Elixir dociera do odbiorcy zwykle w kilka, kilkanaście godzin. Przekonałem się, że jednak mają, gdy któregoś dnia mój znajomy zapomniał spłacić na czas kartę kredytową. Opóźnienie oznaczało naliczenie kilkudziesięciu złotych odsetek. Kolega miał pieniądze, tyle że na koncie w innym banku a że było już po ostatniej sesji Elixiru, zwykły przelew nie rozwiązywał problemu. Okazuje się, że takich sytuacji jest całkiem sporo. W tym roku Blue Media, wykorzystując dotychczasowy system, obsłużyła już milion transakcji ekspresowych.
Więcej na ten temat w poniedziałek w Dzienniku Gazecie Prawnej.

środa, 26 września 2012

Śmieszne, kartowe rekordy

Jak zwykł mawiać Andrzej Topiński, główny ekonomista Biura Informacji Kredytowej, występuje w przyrodzie pewien gatunek człowieka, który karty kredytowej powinien unikać jak ognia. Człowiek ten ma naturę sroki, która kocha świecidełka, chwyta je i zabiera nim dobrze zastanowi się nad konsekwencjami. Człowiek-sroka kupuje na kredyt zaciągnięty w karcie wszystko to, co akurat podejdzie mu pod rękę, ale nie pamięta, że trzeba to później spłacić. Niestety, należę do tego grona ludzi, dlatego swoją kartę kredytową przeciąłem nożyczkami na pół, nim powstał na niej niedozwolony limit.
Ci, którzy nie zrobili tego na czas, mają odpowiednie wpisy w rejestrach BIK. Można z nich dowiedzieć się całkiem ciekawych rzeczy. Otóż najbardziej zadłużona sroka w Polsce ma aż 32 karty kredytowe, z łącznym limitem na ponad 900 tys. zł. Niestety limit ten już dawno został przekroczony i dziś jej zadłużenie wynosi ponad milion złotych. Prawdopodobnie banki nigdy tych pieniędzy nie odzyskają. Ale same są sobie winne, bo rekordzistce udało się wyrobić w kilku bankach po kilka kart. Tak, tak, rekordzistką jest kobieta, co chyba nikogo nie dziwi. Pewnym zaskoczeniem może natomiast być fakt, że to czterdziestoletnia poznanianka. A przecież Wielkopolska słynie z oszczędnych i rozsądnych mieszkańców.
Najnowsze dane o kredytówkach ujawnione przez BIK obalają mit, wedle którego instrumentami tymi posługują się ludzie młodzi i w średnim wieku, a starsi wystrzegają się ich jak diabeł wody święconej. Okazuje się, że choć faktycznie wśród właścicieli kart kredytowych najwięcej jest osób w wieku między 35 a 39 lat, to udział ludzi starszych wcale nie jest drastycznie mniejszy. Są wśród nich nawet emeryci w wieku 85 lat i więcej. Takich osób naliczono 8370, z czego połowa nie spłaca swoich długów. Specjaliści z BIK-u mają pewną teorię dlaczego udział niespłacanych kart jest tak duży w tej grupie wiekowej. Teoria ta zahacza o czarny humor – szkodowość na poziomie 50 proc. ma wynikać z tego, że po prostu widniejących w rejestrach osób już nie ma między nami. Za to jest na tym świecie najstarszy właściciel karty kredytowej, który ma 110 lat. Choć trzeba by się zastanowić, czy aby to nie pomyłka.
Z ciekawostek warto dodać, że choć kart kredytowych jest dziś w Polsce 6,7 mln sztuk, to należą one do grona 4,9 mln osób. To oznacza, że średnio na jednego właściciela przypada 1,4 karty kredytowej. Średni limit to 4872 zł, który wykorzystywany jest w połowie. Ale aż 800 tys. kart kredytowych ma zadłużenie niespłacane dłużej niż trzy miesiące. Łącznie wynosi ono prawie 2,8 mld zł.

wtorek, 25 września 2012

Wirus atakuje klientów mBanku

Ataki hakerów na klientów banków to chleb powszedni w dobie bankowości internetowej. Ostatnio dowiedziałem się o nowej formie działalności intruzów. Jej ofiarą stają się użytkownicy kont w mBanku. Instytucja ta ostrzega swoich klientów, że w sieci pojawił się nowy wirus – trojan, który przejmuje władzę nad komputerem oraz przeglądarką internetową zarażonego komputera. Dzięki temu może bez wiedzy użytkownika modyfikować zawartość wyświetlanych stron. Oczywiście nie interesują go witryny serwisów informacyjnych czy portali społecznościowych, tylko strona serwisu transakcyjnego banku.
Jak ostrzega mBank, użytkownik zainfekowanego komputera po zalogowaniu zamiast listy posiadanych rachunków, widzi komunikat, którego forma przypomina wiadomości kierowane przez bank do klientów. Fałszywy komunikat sugeruje, że na konto klienta przez pomyłkę trafiły środki obcej osoby i trzeba je oddać, wykonując standardowy przelew na podany rachunek. Jeżeli ktoś złapie się na tak zastawioną pułapkę, z przesłanymi pieniędzmi może się pożegnać. Nie sądzę, aby większość aktywnych klientów mBanku dało się na to nabrać. Jednak ci, którzy na konto wchodzą rzadziej, mogą wpaść w sidła cyberprzestępców.
Przy okazji przypomniałem sobie ostrzeżenia przed zagrożeniami jakie niesie ze sobą integracja konta bankowego z mediami społecznościowymi. Temat podnoszą specjaliści od bezpieczeństwa w sieci. Po moim wpisie na ten temat odezwali się do mnie ludzie z Aliora. Chcieli udowodnić, że kradzież pieniędzy z wykorzystaniem aplikacji do przesyłania pieniędzy znajomym z Facebooka jest praktycznie niemożliwa. Funkcję taką udostępniono klientom Alior Synca. Niedawno dodano też możliwość przesyłania pieniędzy na adres e-mail. Przedstawiciele Aliora dowodzą, że operacje takie są w pełni bezpieczne choćby z tego powodu, że każda z nich jest zabezpieczona hasłem jednorazowym, wysyłanym na zarejestrowany w systemie banku numer telefonu komórkowego klienta.
Czuję się przekonany, ale przykład ostatniego ataku na mBank pokazuje, że choć kreatywność przestępców nie zna granic, to często uciekają się oni do najprostszych metod. A to może uśpić czujność klientów. Stronę Facebooka o wiele łatwiej skopiować niż stronę serwisu transakcyjnego banku. Jak to wykorzystać do kradzieży pieniędzy łatwo sobie wyobrazić. Choćby poprzez przejęcie kontroli nad kontem użytkownika FB i rozesłanie do wszystkich jego znajomych informacji z prośbą o drobną pożyczkę na fałszywy adres e-mail. Przy masowej wysyłce zawsze może się znaleźć jakaś część osób, która połknie haczyk i klops gotowy. Choć oczywiście na tej samej zasadzie w kradzieży pieniędzy może pomóc zwykła wysyłka listów z książki adresowej w programie e-mail, zainstalowanym na komputerze osobistym. I nie trzeba do tego Facebooka. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że z nowoczesnych narzędzi korzystają ludzie obyci z tymi instrumentami, i tak łatwo nie dadzą się nabrać.

Drugi bank wchodzi na Windows Phone

Za parę tygodni aplikacja mobilna Banku Pekao będzie dostępna na systemie operacyjnym Windows Phone. To druga instytucja, która utworzy oprogramowanie na smartfony z systemem Microsoftu. Na razie jedynym znanym mi bankiem w Polsce, który ma aplikację działająca na tej platformie, jest Raiffeisen.
O tym, że system operacyjny Windows Phone zyskuje na znaczeniu, pisałem już kilka dni temu po rozmowie z przedstawicielem firmy Skay Cash. Mówił mi, że jego firma jest bombardowana telefonami przez klientów, którzy domagają się uruchomienia aplikacji Skay Cash na tę nową platformę.
Na razie kilkanaście banków, które udostępniły swoim klientom specjalne aplikacje na smartfony, nie specjalnie to zauważa. Większość oprogramowania działa na dwóch najważniejszych dziś systemach, czyli iOS-ie, instalowanym na iPhonach, oraz Androidzie, z którego korzystają Samsungi, LG i niektóre HTC. Osoby posiadające najnowsze aparaty tego ostatniego producenta, oraz właściciele nowych Nokii, nie mają dostępu do swoich rachunków w banku poprzez aplikację na smartfonie. Z wyjątkiem oczywiście wymienionego już wyżej Raiffeisen Banku.
O planach Pekao co do Windows Phone dowiedziałem się przy okazji zbierania informacji na temat nowej wersji aplikacji mobilnej, jaką bank właśnie uruchomił. Przedstawiciele instytucji wymieniają całą listę nowych funkcji, jakie dołożyli do oprogramowania. Wszystkich nie ma co opisywać, ale o kilku wato wspomnieć. Myślę, że przyda się możliwość wykonywania przelewów walutowych (na przykład spłacającym bezpośrednio w walucie kredyty hipoteczne), płatności eFaktur (dzięki temu jednym kliknięciem można opłacić oczekujące rachunki), czy obsługi kart pre paid (ta funkcja ucieszy pewnie rodziców, którzy dzieciom wypłacają kieszonkowe na takich plastikach).
Z mojego punktu widzenia ciekawe wydaje się także dołożenie do bankowej aplikacji informacji giełdowych. Kontent ma dostarczać Interia. Zastanawiałem się po co takie wiadomości klientom banku. Powiedziano mi, że udostępnienie informacji giełdowych to przygotowanie pod przyszłą integrację aplikacji z modułem maklerskim. Na razie nie wiadomo, kiedy do tego dojdzie, ale gdy już to się stanie, to możemy mieć do czynienia z nową jakością na rynku bankowych aplikacji mobilnych. Pekao będzie pierwszym bankiem, który zaoferuje w jednym programie obie te usługi. Obecnie dostępne są rzecz jasna aplikacje mobilne domów maklerskich, ale to zupełnie inne oprogramowanie, nie zintegrowane z aplikacjami bankowymi. Pekao chce doprowadzić do tego, by klient, który w banku tym ma konto i jednocześnie rachunek w jednym z należących do niego domów maklerskich, mógł zarządzać nimi z poziomu jednej aplikacji. Jak to będzie wyglądało w praktyce, jeszcze nie wiem. W Pekao mówią, że jeszcze jest za wcześnie by ujawniać szczegóły, bo prace nad tym trwają i wiele może się zmienić.

czwartek, 20 września 2012

Mają dość MasterCarda i Visy

Organizacje płatnicze, takie jak Visa i MasterCard, przy udziale operatorów telefonii komórkowej, chcą nam wmówić za wszelką cenę, że najbliższym etapem rozwoju płatności bezgotówkowych jest technologia NFC, zakładająca integrację karty bankowej z kartą SIM i umieszczenie jej w odpowiednim smartfonie. Upowszechnienie się technologii zbliżeniowej zakonserwuje obecny stan rzeczy, w którym to światem płatności bezgotówkowych rządzą dwie firmy. Ich oligopol skutkuje wysokimi cenami dla wszystkich, którzy z ich usług muszą korzystać. Nic z tym jednak nie można zrobić, bo pozycja Visy i MasterCarda jest niezwykle silna. Jak bardzo niech świadczy choćby walka o obniżenie interchange w Polsce, podczas której nawet Narodowy Bank Polski musiał uznać swoją niższość.
Ale jest pomysł jak to zmienić. Jego autorzy zadali sobie proste pytanie: po co, aby wybrać pieniądze z bankomatu czy zapłacić w sklepie, potrzebna jest karta? Po to, aby udowodnić, że osobą, która chce to zrobić jest Jan Kowalski czy Stefan Nowak. Dokładnie na tej samej zasadzie na miejscu zbrodni zbiera się odciski palców, by potencjalnemu mordercy udowodnić, że tam był w momencie, gdy popełniono przestępstwo. O ile jednak odcisk palca jest niepowtarzalny, to metodę identyfikacji opartej na liniach papilarnych można oszukać. Twórcy technologii nazywanej identyfikacją biometryczną deklarują, że ich rozwiązanie jest o wiele bezpieczniejsze. Nawet obcięcie palca i przyłożenie do odpowiedniego czytnika nie pozwoli oszukać systemu, bo czujnik wykryje brak obiegu krwi. Ich zdaniem biometria ma szansę wyprzeć z rynku wszystkie karty, aplikacje płatności mobilnych na komórkach czy nawet technologię NFC. Po pierwsze dlatego, że jest wygodniejsza w użyciu dla klienta - wybierając się do sklepu nie trzeba targać ze sobą gotówki, portfela a nawet komórki. Po drugie - pozwala ominąć duopol organizacji płatniczych, co nie jest bez znaczenia np. dla operatorów bankomatów czy banków.
Bankowcy już od dłuższego czasu romansują z biometrią. Od kilku lat działają bankomaty wykorzystujące tę technologię. W Polsce ma je kilka banków spółdzielczych. Natomiast wczoraj BPH ogłosił uruchomienie pierwszego oddziału bankowego, w którym identyfikacja klienta odbywa się w technologii biometrycznej. Od przyszłego roku BPH ma zamiar instalować czytniki biometryczne także w swojej sieci bankomatów, liczącej ok. 400 urządzeń. Jak udało mi się dowiedzieć, biometrię w swoich bankomatach już w przyszłym roku zaczną instalować także Eurobank i Credit Agricole. Mało tego, nic nie stoi na przeszkodzie, aby czytniki wzorców biometrycznych instalować w terminalach do płatności w sklepach. Jak powiedział mi jeden z szefów firmy Wincor Nixdorf, która zajmuje się serwisem terminali m.in. dla właściciela marki Polcard, przeszkodą są na razie ceny takich czytników - ok. 2 tys. zł. Ale koszty te prędzej czy później spadną. Wtedy nie będzie przeszkód, by w sklepach znalazły się urządzenia do rozpoznawania wzorców biometrycznych. A w tym układzie żadne karty, czeki czy telefony z funkcją NFC, nie będą potrzebne.
Zdaję sobie sprawę, że na razie brzmi to jak futurologia. Ale przy okazji wczorajszej prezentacji w oddziale BPH rozmawiałem ze specjalistami odpowiedzialnymi za wdrażanie technologii biometrycznej. Przekonują, że niektóre środowiska mają już naprawdę dość Visy i MasterCarda. Wśród nich pojawienie się rozwiązania umożliwiającego ominięcie organizacji płatniczych, jest witane z otwartymi rękami. Problemem są koszty i przekonanie ludzi, że biometria jest bezpieczna. W tym kontekście wcale nie jest pewne, czy NFC zastąpi wkrótce tradycyjne karty bankowe. Nie dziwię się zatem, że inżynierowie z firmy Apple nie zdecydowali się na umieszczenie w infrastrukturze swojego najmłodszego dziecka, czyli w iPhonie 5, modułu NFC. Oni nie robią nic na rybkę, a wszystkie ich decyzje są starannie przemyślane. Być może doszli do wniosku, że technologia zbliżeniowa na sukces wcale nie jest skazana. Pytanie tylko co będzie w stanie z nią wygrać. Biometria?

wtorek, 18 września 2012

Sky Cash wyjdzie na Windows Phone

Przed fanami nowoczesnych form płatności gorąca jesień. Pisałem już o planach udostępnienia w najbliższym czasie szerszemu gronu klientów płatności zbliżeniowych w komórkach, czyli NFC. Natomiast swój pomysł na płatności od kilku lat rozwija warszawska spółka Sky Cash i również zapowiada na nadchodzące tygodnie ważne wydarzenia. Jej pomysł oparty jest na aplikacji, instalowanej nie tylko na nowoczesnych smartfonach, ale też i na aparatach starszej generacji. Dla właścicieli tych drugich dobrych informacji nie mam, bo spółka podjęła decyzję o zaprzestaniu rozwoju oprogramowania na stare systemy operacyjne, takie jak np. Symbian. Teraz skupia się na systemach: iOS i Android a wkrótce także Windows Phone. Jak powiedział mi dziś dyrektor zarządzający Sky Cash Dariusz Mazurkiewicz, do jego biura dzwonią klienci domagając się wręcz udostępnienia aplikacji na Windows Phone. Jak deklaruje Mazurkiewicz, ma to nastąpić w ciągu najbliższego miesiąca. Jeżeli dobrze rozumiem, ci zniecierpliwieni klienci oczekujący aplikacji na Windowsa, to byli właściciele starych Nokii, którym akurat pokończyły się umowy z operatorami komórkowymi i zakochani w swojej marce telefonów, zakupili nowe Lumie. A już mi się wydawało, że pokolenie „nokiowców” odeszło w przeszłość.
Miłośników Sky Cash na pewno ucieszy też jeszcze jedna nowość, szykowana na jesień. Spółka zamierza udostępnić możliwość łatwiejszego niż dziś płacenia za parkowanie w Warszawie i kilkunastu miastach w Polsce. Teraz też to jest wykonalne, tyle że klienci muszą instalować na telefonie oprogramowanie firmy Mobi Parking. Firma ta dopiero co została przejęta przez Sky Cash i jej rozwiązanie zostanie podpięte do platformy SC, dzięki czemu nie trzeba będzie mieć na komórce dwóch aplikacji.
Bardzo mnie ciekawi, jak wyglądać będą płatności mobilne proponowane przez takie firmy jak Sky Cash, gdy na szerszą skalę rozwinie się technologia NFC. Czy klienci znajdą wystarczającą motywację do tego, by instalować dodatkowy software i uruchamiać go w razie potrzeby, gdy np. za parking na mieście czy bilet w autobusie będzie można łatwiej i szybciej zapłacić zbliżając tylko telefon do terminali bezstykowych. Ale Mazurkiewicz uważa, że NFC nie zabije rozwiązań aplikacyjnych. Jest zdania, że technologia bezstykowa nie jest w stanie zapewnić takich zalet, jakie dają aplikacje. Mówi np. o opłacaniu za parking zgodnie z zasadą start-stop. Czyli płaci się od momentu zaparkowania, do czasu odjazdu z miejsca postoju. Technologia zbliżeniowa, zdaniem Mazurkiewicza, nigdy nie będzie w stanie takich możliwości udostępnić. I w tym Sky Cash widzi swoją przewagę nad NFC.

poniedziałek, 17 września 2012

NFC w bankomatach już wkrótce

Jest szansa na to, że już w tym roku zostaną uruchomione pierwsze bankomaty, umożliwiające wypłatę gotówki w technologii zbliżeniowej. Jak udało mi się nieoficjalnie dowiedzieć w polskim oddziale MasterCarda, firma ta prowadzi zaawansowane prace nad standardami zastosowania technologii bezstykowej w bankomatach. Standardy takie są niezbędne, aby móc uruchomić maszyny z modułem zbliżeniowym. Dowiedziałem się, że są bardzo duże szanse na zakończenie prac nad dokumentem już w tym roku, co by oznaczało możliwość rozpoczęcia testów kilku takich urządzeń w Polsce. Wiadomo, że maszyny będą obsługiwać zarówno karty zbliżeniowe, jak i telefony z wbudowanym modułem NFC. O samych standardach na razie wiele nie wiem. Na pewno, ze względów bezpieczeństwa, za każdym razem, by wypłacić gotówkę, trzeba będzie podawać kod PIN.
Wprowadzenie bankomatów, umożliwiających wypłatę pieniędzy bezstykowo, to warunek rozwoju technologii NFC na szerszą skalę. Gotówka nie zostanie prędko, o ile w ogóle, wyeliminowana z obrotu. Zatem by telefon mógł się stać pełnym substytutem karty płatniczej, musi umożliwiać dostęp do gotówki, co zapewnić mogą właśnie automaty z odpowiednim modułem.
Nigdzie na świecie nie działają jeszcze bankomaty zbliżeniowe. W kilku krajach, między innymi w Hiszpanii, prowadzono już testy. Oparte były jednak na standardzie wypracowanym przez pojedynczy bank, a nie przez organizację płatniczą. Rozwiązania miały więc niewielkie szanse na to, aby się upowszechnić.
Na opracowanie przez organizacje płatnicze zasad wypłat zbliżeniowych z niecierpliwością oczekują operatorzy bankomatów, tacy jak Euronet. Jego szef w Polsce kilka tygodni temu mówił mi, że technicznie jego firma jest gotowa do uruchomienia tego rodzaju transakcji niemal w każdym momencie. Czeka jedynie na sygnał ze strony organizacji płatniczych.
Na razie nic nie wiadomo na temat standardów dla zbliżeniowych bankomatów ze strony Visy. Jej przedstawiciel mówił mi niedawno, że firma nie pracuje nad tym, bo koncentruje się w tej chwili na rozwoju płatności bezgotówkowych NFC.

piątek, 14 września 2012

MasterCard podnosi opłaty

Trwa walka o redukcję interchange, czyli prowizji, jaką właściciele sklepów płacą od transakcji kartami. Ostatnim wydarzeniem w tej batalii była decyzja o obniżeniu prowizji przez Visę. Wcześniej dla niektórych kart debetowych zrobił to MasterCard a obniżki mają wejść w życie w styczniu przyszłego roku. Decyzje obu organizacji i tak na niewiele się pewnie zdadzą, bo wiele wskazuje na to, że kwestia wysokości interchange zostanie uregulowana ustawą a prowizja zostanie zredukowana o wiele bardziej, niż chciałyby tego organizacje płatnicze. Pytanie tylko kiedy do tego dojdzie. Ale to wszystko już milion razy zostało opisane i nie chcę robić tego po raz kolejny.
Chcę natomiast napisać o pewnej całkowicie zaskakującej decyzji, podjętej niedawno przez MasterCarda, a która po cichu ma wejść w życie już za miesiąc z kawałkiem. Dowiedziałem się o tym zupełnie przypadkiem, pracując wczoraj nad tekstem do DGP o obniżce Visy. Okazuje się, że zanim wejdzie w życie redukcja interchange dla kart debetowych MasterCarda, prowizja ta wzrośnie dla wszystkich kart z logo tej organizacji, wydawanych firmom. W sytuacji gdy NBP, Ministerstwo Finansów i handlowcy sięgają po wszelkie możliwe narzędzia, by koszty obsługi kart zmniejszyć, MasterCard śmiejąc się im prostu w oczy, podwyższa prowizję. To racja, że karty biznesowe stanowią zdecydowaną mniejszość w portfelach Polaków. Ale takie zagranie MasterCarda wygląda wręcz na prowokację. Wydaje się, że firma ta nie wierzy, iż regulację ustawową interchange uda się wprowadzić w życie szybko. Pewnie ma nadzieję, że potrwa to miesiące może kwartały, a w tym czasie uda jej się zdobyć kolejny kawałek rynku. Jasnym jest przecież, że banki chętnie będą wydawać jej karty, skoro będą mogły zarobić na tym więcej niż na wydawnictwie plastików Visy.
Przy okazji potwierdzania informacji o podwyżce MasterCarda, jego szef w Polsce wpuścił mnie w maliny. Niechętnie, ale przyznał, że podwyżka wchodzi w życie 1 listopada argumentując przy tym, że to dostosowanie stawek do prowizji, jakie obowiązują dla biznesowych kart Visy. Obecnie stawki MasterCarda to 1,7 proc. Podwyżka ma wynieść 0,2 proc., czyli prowizja wzrośnie do 1,9 proc. I rzeczywiście w przypadku niektórych kart biznesowych Visy występuje stawka 1,9 proc. Ale to tylko niewielka część portfela Visy. Większość plastików z jej logo wydawanych firmom ma prowizję taką samą, jak karty przeznaczone dla klientów indywidualnych, czyli 1,6 proc.

wtorek, 11 września 2012

Idea mami pożyczką, której nie trzeba oddawać

Nie mam nic przeciwko Idea Bankowi. Nawet cieszy mnie, że istnieje bank, którego misją jest pomaganie małym przedsiębiorcom. Niestety, mam wrażenie, że Idea Bank pod przykrywką dbania o firmy, jest w stanie wcisnąć im każdy kit. Przykład to najnowsza propozycja pożyczki, której nie trzeba oddawać. Tak, tak, nie pomyliłem się. Bank wprowadził do oferty pożyczkę, którą jest w stanie umorzyć. Warunkiem jest regularne spłacanie odsetek od zadłużenia, otwarcie bezpłatnego konta i przelewanie nań minimum 500 zł miesięcznie, oraz korzystanie z usług biura rachunkowego Tax Care, należącego do tej samej grupy kapitałowej co Idea Bank.
Zainteresowało was? Myślę, że tak bo brzmi to bardzo ciekawie. Ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Tak jest i w tym przypadku. Bank deklaruje, że przez cały okres kredytowania, który musi wynosić 10 lat, klient jest zobowiązany do spłacania w miesięcznych ratach jedynie odsetek od kapitału zadłużenia. Oprocentowanie pożyczki nie jest zbyt atrakcyjne, bo wynosi 24 proc. rocznie. Jeżeli dobrze rozumiem, co roku odsetki będą więc wynosić dla przykładowej pożyczki w wysokości 10 tys. zł – 2,4 tys. zł. Przez 10 lat uzbiera się tego zatem 24 tys. zł. Bank podkreśla jednak, że całość odsetek można zaliczyć w koszty uzyskania przychodu. Dla przedsiębiorstwa, opodatkowanego stawką PIT w wysokości 18 proc., oznacza to zmniejszenie zobowiązań wobec fiskusa o ok. 4,3 tys. zł. Koszt obsługi pożyczki, skorygowany o korzyść podatkową, wyniesie zatem ok. 19,7 tys. zł.
Pięknie, ale przyjrzyjmy się tradycyjnej ofercie kredytów, dostępnych w większości banków. Oprocentowanie zwykłych niezabezpieczonych pożyczek wynosi dziś kilkanaście procent. Załóżmy, że będzie to 14 proc. Można znaleźć nawet korzystniejsze propozycje, ale dla naszego porównania przyjmijmy, że będzie to 14 proc. Zadłużając się na 10 tys. zł, w ciągu 10 lat przedsiębiorca spłaci ok. 8,6 tys. zł odsetek oraz kapitał pożyczki. Łącznie odda zatem bankowi 18,6 tys. zł. Korzyść podatkowa z zaliczenia w koszty odsetek wyniesie 1,5 tys zł. Pomniejszając więc o tę kwotę sumę odsetek i kapitału, otrzymujemy 17,1 tys. zł.
Wychodzi więc na to, że mimo umorzenia kapitału oferta Idea Banku i tak jest droższa od tradycyjnej pożyczki o ok. 2,6 tys. zł. I to przy założeniu, że kapitał pożyczki Idea rzeczywiście umorzy. Bo na pewno nie jest to takie oczywiste. Wystarczy spóźnić się o parę dni ze spłatą odsetek i z umorzenia nici. Wtedy trzeba będzie Idei oddać aż 29,7 tys. zł. Pomijam już koszt usługi księgowej w Tax Care, bo większość przedsiębiorców i tak korzysta z pomocy biura rachunkowego, za którą musi płacić.
Jestem pełen podziwu dla produktowców Idea Banku – ich oferta to prawdziwy księgowy i marketingowy majstersztyk. Nie chciałbym jednak być w skórze przedsiębiorcy, który złapie się na tak sprytnie zarzuconą przynętę, i w wyniku przypadku czy zrządzenia losu, będzie musiał oddać wraz z ostatnią ratą odsetkową także cały kapitał pożyczki. Gdy taki przedsiębiorca uświadomi sobie, jak sprytnie został zmanipulowany, pewnie nie łatwo będzie mu się z tym pogodzić. Mam tylko nadzieję, że doradcy Idea Banku sprzedając bezzwrotną pożyczkę, informują swoich klientów o wszystkich wadach tego produktu.

poniedziałek, 10 września 2012

Reklama porównawcza Aliora

Nieczęsto banki wykorzystują w reklamach porównania swojej oferty do warunków proponowanych przez konkurencję. Warto więc zwrócić uwagę na inicjatywę Alior Banku, który w internetowych bannerach m.in. na wp.pl, pokazuje najważniejsze zalety swojego Synca na tle eKonta mBanku i Konta prywatnego Inteligo. Banner przekierowuje internautów do tej strony:


Trzeba oddać Aliorowi, że nie poszedł na łatwiznę i nie porównał się do najdroższych kont na rynku, tylko dla swoich celów wybrał te, które należą do czołówki jeżeli chodzi o ceny podstawowych operacji. Ciężko bowiem znaleźć ofertę korzystniejszą od tego co proponują BRE i Inteligo. I trzeba przyznać, że na ich tle Sync wypada całkiem nieźle.
Inna sprawa, że Alior stosuje sprytne wybiegi, aby przy swojej ofercie móc napisać więcej zer a przy propozycjach konkurencji wykazać więcej wysokich cen. Chodzi choćby o wypłaty z obcych bankomatów. W wykazie porównywanych operacji najpierw pojawia się opcja wykupu bezpłatnego dostępu do wszystkich bankomatów a następnie wypłata z maszyny obcej sieci, gdy za poprzednią opcję się nie zapłaci. Trochę to bez sensu, bo jeżeli wszystkie bankomaty są darmowe, to bezcelowe jest wykupowanie do nich dostępu. Ale dzięki takiej konstrukcji porównania przy ofercie Aliora można wykazać dwie darmowe funkcje a nie jedną. Podobnie jest z prowizją za prowadzenie karty, umożliwiającą płatności zbliżeniowe oraz internetowe. Ta sama karta może służyć do jednego i drugiego, ale dzięki pokazaniu dwóch funkcji tego samego instrumentu można przy ofercie Aliora wykazać dwa zera a przy ofercie konkurencji - dwie opłaty. Wydaje się, że specjaliści od reklamy Synca mogli już sobie takie zagrania darować.
Trzeba też zwrócić uwagę, że porównanie zawarte w reklamie Aliora ma sens dla tych klientów, którzy poszukują drugiego czy kolejnego konta. W przypadku używania rachunku jako podstawowego, część opłat wykazanych przy ofercie konkurencji nie będzie miało miejsca. Mam na myśli np. opłatę za kartę, która nie występuje przy eKoncie czy Koncie prywatnym, gdy wykona się transakcje bezgotówkowe plastikiem za min. 100 zł. Dla kogoś, kto korzysta aktywnie z rachunku, przekroczenie tej kwoty nie będzie problemem. Alior przemilcza też fakt, że mBank wprowadził niedawno cashback dla niektórych klientów, usprawiedliwiając się, że dane o ofercie konkurentów pochodzą z czerwca, gdy cashbacku w mBanku jeszcze nie było.
Mimo tych niedociągnięć trzeba pomysł Aliora ocenić pozytywnie i mieć nadzieję, że więcej banków będzie stosowało reklamę porównawczą w swoich marketingowych przekazach. Może to działać na korzyść klientów. Pod warunkiem wszakże, że podejdą oni z należytą ostrożnością i rezerwą do tego, co marketingowcy w tych reklamach chcą przekazać.

niedziela, 9 września 2012

MasterCard się uraduje

Przez kilka ostatnich dni mogłem cieszyć się z krótkiego urlopu, w czasie którego starałem się nie czytać newsów i nie oglądać telewizji informacyjnych. Czas wracać jednak do rzeczywistości i odrobić lekcje. Podczas mojej nieobecności Narodowy Bank Polski opublikował dane na temat rynku kart w II kwartale. Po ich przeczytaniu przyszło mi do głowy, że szczególnie musiały one przypaść do gustu MasterCardowi.
Okazuje się, że coraz dynamiczniej rośnie liczba transakcji bezgotówkowych, wykonywanych kartami. Od kwietnia do czerwca zapłaciliśmy w sklepach kartą 295 mln razy – o 50 mln więcej niż w II kwartale ubiegłego roku. Niewątpliwie jedną z przyczyn, która wpływa na rosnącą transakcyjność, jest zwiększająca się sieć akceptacji. Liczba terminali do przyjmowania płatności kartami wzrosła z 259,7 do 285,4 tys. sztuk. Korzystając z nich Polacy wydali 28,1 mld zł (w II kw. ub. roku było to 24,6 mld zł).
Dlaczego te liczby mają cieszyć w szczególności ludzi z MC? Bo to właśnie ta organizacja była głównym hamulcowym porozumienia w sprawie obniżki interchange, czyli prowizji od transakcji kartami. Przekonywała, że i liczba i wartość transakcji a także sieć akceptacji będą rosły i bez obniżki interchange, bo Polacy pokochali karty i przestawiają się z gotówki na pieniądz plastikowy. Tylko kwestią czasu ma być dogonienie pod tym względem Europy, która nie będzie rozwijać się tak szybko jak Polska. Najświeższe dane przedstawione przez NBP zdają się potwierdzać teorię MasterCarda.
Ale informacje przekazane przez bank centralny na temat aktualnej sytuacji na rynku kart płatniczych niosą ze sobą także ważny przekaz dla handlowców. Pokazują bowiem, że rzeczywiście nasi rodacy coraz chętniej wyciągają z portfela plastikowy pieniądz a statystyki będą jeszcze bardziej imponujące, gdy tego plastiku nie trzeba będzie w ogóle wyciągać by dokonać płatności. Mam na myśli rozwój technologii zbliżeniowej. Przesłanie dla handlowców jest więc jasne: chcąc nie chcąc będą musieli instalować terminale do obsługi płatności kartami. Miejmy nadzieję, że posłowie, którzy wkrótce będą decydować o kształcie ustawy obniżającej interchange, nie wyleją dziecka z kąpielą i nie wprowadzą przy okazji rozwiązań, które zamiast pomagać w rozwoju rynku kart, będą go hamować.

sobota, 8 września 2012

NFC katastrofa - część trzecia

Po kilku ostatnich przygodach z NFC dochodzę do wniosku, że albo mam strasznego pecha, albo technologia, którą zamierzają nam sprzedawać banki i organizacje płatnicze, jest tak niedorobiona jak praca plastyczna mojej siedmioletniej córki.
Pisałem już na tym blogu o kłopotach, jakie miałem z płaceniem Galaxy S III ze zintegrowanym modułem NFC. Telefon z kartą przedpłaconą BZ WBK, udostępniła mi Visa. Jak pisałem, z kilkunastu podjętych prób płatności, powodzeniem zakończyło się jedynie kupno biletu komunikacji miejskiej w jednym z automatów w Warszawie oraz napoju w kawiarni. W osiedlowych sklepach na Tarchominie patrzą już na mnie jak na dziwoląga. Kilkanaście razy próbowałem płacić za drobne zakupy tym ogromnym telefonem i za każdym razem musiałem wyciągać gotówkę a ekspedientki i ludzie w kolejce obrzucali mnie co najmniej dwuznacznym spojrzeniem.
Wreszcie oddałem Samsunga a po kilku dniach odebrałem telefon z Visy, że problem jest już zidentyfikowany i wkrótce zostanie naprawiony. Gdy tylko to się stanie, mam dostać telefon do ponownego sprawdzenia. Chętnie to uczynię. Natomiast w tzw. międzyczasie swoje testy NFC postanowił przeprowadzić ING Bank Śląski. O swoich pozytywnych doświadczeniach z tą technologią w wykonaniu Banku Śląskiego pisał na swoim blogu Eugeniusz Twaróg z Pulsu Biznesu. Ja też dostałem aparat BlackBerry z nakładką NFC. A że akurat miałem kilka dni wolnego, miałem też dużo czasu na to, aby sprawdzić jak działa NFC w Śląskim.
I niestety, znowu się zawiodłem. Najpierw było dużo problemów aby w ogóle nadać numer PIN mojej karcie przedpłaconej. Później okazało się, że z ustawieniami mojego aparatu było coś nie tak, więc te problemy można zrzucić na moją niewiedzę w obyciu z dość już archaicznym jak na mój gust telefonem. Gdy problem udało się naprawić i ustanowić PIN, okazało się, że występuje problem z komunikacją między kartą bankową, zainstalowaną w BlackBerry, a nakładką NFC. Gdy zatelefonowałem do działu obsługi banku dowiedziałem się, że problem występuje w niektórych aparatach i wiadomo na czym polega, jednak nie udało się go do tej pory rozwiązać. Na szczęście, w większości przypadków, ma to nie przeszkadzać w dokonywaniu płatności. Poszedłem więc do pierwszego lepszego sklepu i znów z płatności nici. Deja vu. Terminal prosił o włożenie karty do czytnika, co oczywiście w moim przypadku nie było możliwe. Próbowałem jeszcze kilka razy w innych sklepach za każdym razem z takim samym skutkiem. Śląski obiecał, że wkrótce wymieni mi testowany telefon.
Sam nie wiem już co o tym myśleć. Jak pisałem mam zegarek ze zbliżeniową kartą i nigdy, naprawdę nigdy nie miałem problemu z tym, aby nim zapłacić. Rozwiązanie naprawdę jest fajne i wygodne, moje wrażenia są jak najbardziej pozytywne. Ale NFC w komórce jak na razie to totalna porażka. To po prostu nie działa. Zaczyna mnie intrygować: czy pochlebne opinie z innych źródeł na ten temat są nieprawdziwe, czy inni mają szczęście trafiać na udane egzemplarze urządzeń z NFC? Nie wiem, ale tak czy siak, ta technologia nie zdobędzie rynku, jeżeli nie zostanie dopracowana do perfekcji. Na razie do tego daleko.