niedziela, 17 marca 2013

Nie będzie dodatkowych opłat w bankomatach

Ministerstwo Finansów wycofało się z pomysłu, by właściciele bankomatów mogli pobierać dodatkowe prowizje od wypłat gotówki. Koncept taki pojawił się w projekcie tzw. dużej nowelizacji ustawy o usługach płatniczych. Zajmował się nim już komitet stały Rady Ministrów. Niektóre jego zapisy wzbudziły jednak sporo kontrowersji i ustawa wróciła do ministerstwa. Jak udało mi się dowiedzieć resort zdecydował się wyrzucić z niej kilka artykułów, dotyczących kart płatniczych. Ministerstwo argumentuje, że przyjęcie nowelizacji i tak jest już spóźnione, bo nowelizacja dostosowuje nasze prawodawstwo do dyrektyw unijnych i powinna wejść w życie już w ub. roku. Dlatego usunięto z niej wszystkie zapisy, które mogłyby jeszcze bardziej odwlec jej wdrożenie.

Poległa więc surcharge, czyli prowizja od wypłat z bankomatów, jaką mógłby pobierać właściciel maszyny niezależnie od opłaty pobieranej przez bank – wydawcę karty. Resort wykreślił także przepisy jednoznacznie zezwalające na dobrowolność w wyborze kart, które właściciel placówki handlowej chce akceptować. Urzędnicy ministerstwa tłumaczą, że parlament pracuje nad tzw. małą nowelizacją ustawy o usługach płatniczych, przygotowaną przez Senat i mają nadzieję, że właśnie tam znajdą się wszystkie kwestie regulujące rynek kart płatniczych.

W czwartek zmienionym projektem nowelizacji ustawy o usługach płatniczych ma zająć się komitet stały. Więcej na ten temat jutro w Dzienniku Gazecie Prawnej.

wtorek, 12 marca 2013

Pomysł Masspay działa już od dawna

Ostatnio głośno jest o koncepcji na płatności mobilne, jaką zaproponowała firma Masspay. Promowano ją na przykład podczas Mobile World Congress, który parę dni temu zakończył się w Barcelonie. O co chodzi pisałem kilka miesięcy temu tutaj:


W skrócie polega to na tym, że każdy akceptant, czyli np. sklep lub zakład usługowy, posiada unikalny numer telefonu. Aby dokonać płatności za zakupy w danym punkcie, klient zobowiązany jest zadzwonić na podany numer. Połączenie nic nie kosztuje, ponieważ jest odrzucane. Chwilę później klient otrzymuje jednak na swój aparat wiadomość z kwotą oraz miejscem transakcji. Po potwierdzeniu płatność dochodzi do skutku.

Rozwiązanie to, oprócz wielu zalet, ma oczywiście swoje wady. Po pierwsze wymaga akwizycji wielu punktów handlowych, które chciałyby akceptować płatności w ten sposób. Po drugie pomysł działa na zasadzie elektronicznej portmonetki. W związku z tym by za jej pomocą płacić trzeba najpierw zarejestrować się w systemie a później zasilić systemowe konto odpowiednią kwotą. I jeszcze ryzyko błędu. Załóżmy, że klient, który chce dokonać płatności w sklepie x, pomyli numer telefonu, na który wykona połączenie. Jeżeli ów pomylony numer będzie należeć do innego akceptanta funkcjonującego w systemie Masspay a w tym samym czasie ktoś zupełnie inny będzie próbować dokonać płatności, klient zapłaci za nieswoje zakupy.

Ale problem z mobilnymi transakcjami Masspay tkwi jeszcze gdzie indziej. Okazuje się, że podobne rozwiązanie już od ponad roku działa w Łodzi. Firma Unibank wdrożyła go do płatności za bilety komunikacji miejskiej i złożyła wniosek do Urzędu Patentowego. Z tego co wiem patentu ostatecznie nie otrzymała, ale nie chodzi mi o prawa do pomysłu. Bardziej o to, że choć rozwiązanie funkcjonuje od dawna, nie odniosło rynkowego sukcesu. Czy tak samo będzie z systemem Masspay?

Kluczowa będzie na pewno determinacja właściciela przedsięwzięcia do rozszerzenia sieci akceptacji oraz promocji wśród klientów indywidualnych. Nie bez znaczenia będzie zapewne konkurencja ze strony podobnych rozwiązań, jak np. IKO, które wdrażane jest przez PKO BP.

Na razie oba pomysły, pod względem funkcjonalności, nie mają szans na konkurowanie z płatnościami zbliżeniowymi, promowanymi przez Visę i MasterCarda. Ci, którzy twierdzą, że płatność w systemie Masspay czy IKO trwa równie krótko i jest równie łatwa, co płatność zbliżeniowa, albo nie wiedzą co mówią, albo zaklinają rzeczywistość. Według mnie jedyną szansą dla rozwiązań takich jak Masspay czy IKO jest próba wykorzystania przez nie funkcjonalności NFC, na które przecież organizacje płatnicze nie mają monopolu. Gdyby to się udało, lokalne koncepcje mogą stanowić rzeczywistą konkurencję dla Visy i MasterCarda. Wtedy zaleta tych niekonwencjonalnych rozwiązań, czyli o wiele niższe koszty transakcji, może stać się znaczącą przewagą. Dla płatności krajowych Visa i MasterCard staną się wówczas zbędne. Przydawać się będą jedynie podczas wyjazdów za granicę. Pytanie jak długo.

czwartek, 7 marca 2013

Alior i Euronet wkrótce w IKO?

PKO BP z wielką pompą ogłosił dzisiaj start nowej usługi – aplikacji mobilnej na komórki, umożliwiającej transakcje w sklepach i wyjmowanie pieniędzy z bankomatu bez używania karty płatniczej. Rozwiązanie unikalne na skalę światową. Ale nie dlatego, że to pierwszy w historii pomysł na wypłacanie pieniędzy „ze ściany” czy płacenie za zakupy bez użycia plastiku. Nie raz i nie dwa już tego rodzaju rozwiązania proponowano. Unikalne w propozycji PKO jest to, że stoi za nim bank, o istotnej pozycji, posiadający znaczące udziały w rynku rachunków osobistych, bankomatów i terminali sklepowych. IKO z dnia na dzień może więc stać się realną konkurencją dla Visy i MasterCarda.

Jak to działa? Realizacja transakcji w sklepie czy przy bankomacie jest bardzo prosta, choć od razu zaznaczam, że nie tak prosta, jak przy użyciu karty zbliżeniowej, czy telefonu z funkcją płatniczą NFC. Przy okazji chciałbym sprostować słowa przedstawiciela PKO BP, który stwierdził, że nie ma jeszcze bankomatów zbliżeniowych. Otóż są i to nawet w Polsce. Ale mniejsza o to. Aby zapłacić w sklepie czy wyjąć pieniądze przy użyciu IKO wystarczy wprowadzić na klawiaturze bankomatu czy terminala sześciocyfrowy kod, wygenerowany przez aplikację mobilną. W zależności od kwoty transakcji trzeba ją potwierdzić prywatnym kodem PIN. I to wszystko. Jak wspomniałem, to proste rozwiązanie i zabiera mało czasu, choć nie tak mało, jak w przypadku transakcji bezstykowej.

Zaletą aplikacji PKO jest natomiast możliwość instalowania na wielu, nawet starszej generacji aparatach telefonicznych, czego nie można powiedzieć o kartach NFC. Dla akceptanta, czyli np. właściciela sklepu, IKO jest też tańsze, niż akceptowanie płatności kartą Visy czy MasterCarda. Prezes PKO Zbigniew Jagiełło nie chce zdradzić, o ile jest tańsze, zasłaniając się tajemnicą handlową. Zapewnia jednak, że to rząd wielkości, wobec obowiązujących obecnie stawek interchange. Nie wypada mi w to nie wierzyć.

W moim przekonaniu dla rynkowego sukcesu aplikacji IKO kluczowe jest, czy, a jeżeli tak to kiedy, rozwiązanie będzie akceptowane przez terminale i bankomaty innych firm, niż tylko tych z grupy PKO. No i kiedy z aplikacji będą mogli korzystać klienci innych banków. Z informacji dzisiaj przekazanych wynika, że już w ciągu najbliższych miesięcy z IKO, na zasadach wirtualnej portmonetki, będą mogli korzystać wszyscy użytkownicy smartfonów w Polsce. Nieoficjalnie niedługo też sieć dostępnych bankomatów zostanie rozszerzona o bankomaty Euronetu – największej sieci tych urządzeń w Polsce. Zbigniew Jagiełło, prezes detalicznego giganta deklaruje, że wejściem do nowego systemu zainteresowane są inne banki, które chciałyby zaoferować IKO swoim klientom. PKO BP jest otwarte na propozycje i nawet rozmawia z kilkoma instytucjami na ten temat. Nieoficjalnie udało mi się dowiedzieć, że najbardziej zaawansowane rozmowy są prowadzone z Aliorem.

Jeżeli te informacje potwierdzą się, szanse IKO na rynkowy sukces zdecydowanie wzrosną a Visa i MasterCard zyskają lokalnego konkurenta z prawdziwego zdarzenia. Z punktu widzenia fana płatności mobilnych na pewno będzie ciekawie.

niedziela, 3 marca 2013

W tym banku nie obniżą ci raty

Od jesieni ubiegłego roku klienci większości polskich banków mogą cieszyć się z coraz niższych kosztów obsługi zadłużenia. To zasługa spadających stóp procentowych. Dzięki temu od września ubiegłego roku rata przeciętnego kredytu mieszkaniowego o wartości 300 tys. zł, zaciągniętego na 30 lat, zmniejszyła się z ok. 1850 zł do 1600 zł. Jest jednak instytucja, której klienci nie mogą liczyć na obniżkę zobowiązań i jeżeli zaciągnęli w niej opisany wyżej kredyt, wciąż płacą tyle samo. Mowa o Deutsche Banku PBC.

O tym ciekawym przypadku powiedział mi niedawno doradca jednego z pośredników finansowych. Okazuje się, że Deutsche Bank jako jedyny w Polsce, w przypadku redukcji stóp procentowych, nie obniża rat, tylko skraca okres spłaty zadłużenia. I tłumaczy, że to korzystne dla kredytobiorców, bo per saldo spłacą mniej odsetek niż klienci innych instytucji.

Z pobieżnych wyliczeń wynika, że rzeczywiście ma rację. Zakładając, że obecny poziom stóp procentowych już się nie zmieni, klienci Deutsche Banku, opisany wyżej przykładowy kredyt, spłacą aż o 7 lat szybciej, niż kredytobiorcy konkurencji. A to przełoży się na oszczędności odsetkowe w wysokości niemal 80 tys. zł.

Pojawia się jednak pytanie, czy konsumenci w momencie zaciągania kredytu w Deutsche Banku, zdają sobie sprawę z obowiązujących tu zasad. Oczywiście reguła opisana jest w umowie i każdy kredytobiorca może ją poznać przed podpisaniem dokumentu. Obawiam się jednak, że są tacy, którym to umknęło. I dziś są zaskoczeni. Opowiada o takich ludziach wspomniany doradca. Z zazdrością mówią o swoich znajomych, którzy dzięki obniżkom stóp spłacają wyraźnie niższe raty, z czego oni cieszyć się nie mogą.

Zdaniem przedstawicielki Deutsche Banku PBC takie zasady dostosowania warunków spłaty do rynkowych stóp procentowych obowiązują w tej instytucji od samego początku jej obecności w naszym kraju. Klienci zdążyli się więc już do nich przyzwyczaić. Poza tym w każdej chwili mogą obniżyć sobie ratę tak jak w każdym innym banku, podpisując aneks do umowy. Niestety, w tej sytuacji trzeba pozbyć się z kieszeni 250 zł, bo tyle kosztuje przygotowanie odpowiedniego dokumentu.

Osób zainteresowanych ofertą kredytową Deutsche Banku może być sporo, bo plasuje się ona wysoko w większości rankingów hipotek. Zanim więc ktoś zdecyduje się z niej skorzystać, powinien zaznajomić się z obowiązującymi tu zasadami. Natomiast klientów już spłacających kredyty w banku rodem z Niemiec przestrzegam przed nazbyt pochopnym aneksowaniem umów. Reguły dotyczące wysokości raty działają również wówczas, gdy rynkowe stopy rosną. Wtedy większość kredytobiorców zmaga się z rosnącymi wydatkami, ale zadłużonych w Deutsche Banku to nie dotyczy.

Kredytowe „studium przypadku” jutro w Dzienniku Gazecie Prawnej.