sobota, 24 sierpnia 2013

Getin uniknął sądu

Bank dogadał się z grupą kilkudziesięciu osób, która wraz z kancelarią prawną Wierzbowski Eversheds przygotowywała przeciwko niemu pozew zbiorowy. Chodziło o aneks do umowy o kredyt hipoteczny pod nazwą „Mini%”. Aneks wymyślono kilka lat temu z zamiarem ulżenia osobom spłacającym hipoteki np. we franku. Ulga polegała na tym, że przez okres kilku lat ich raty kredytowe miały być pomniejszone o część odsetek. Klienci, którzy dokument podpisali, skarżą się jednak, że nikt ich nie uprzedził o konsekwencjach tej decyzji. Niespłacone odsetki doliczono bowiem do kwoty zadłużenia. W rezultacie później, gdy minął wymieniony w aneksie okres ulgi, co miesiąc musieli płacić więcej, niż w momencie zaciągania kredytu. W dodatku bank zainkasował za to sowitą prowizję.

Nie wiem, co Getin zaproponował pokrzywdzonym klientom w zamian za rezygnację z batalii w sądzie, bo to ponoć tajemnica bankowa. Ale fakt, że poszedł z nimi na ugodę oznacza, że przynajmniej częściowo przyznał się do nieprawidłowości przy aneksowaniu umów. Nie jestem więc pewien, czy uda mu się uniknąć kary za „Mini%”. Postępowanie wyjaśniające w tej sprawie prowadzi bowiem Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Efekty jego pracy poznamy za parę tygodni.

Tymczasem już kilkaset osób liczy grupa poszkodowanych, która chce pozwać spółki z grupy Getinu za wprowadzenie w błąd przy sprzedaży grupowych polis ubezpieczeniowych z funduszem kapitałowym. Ten pozew przygotowuje inna kancelaria prawna – LWB. Chodzi o długookresowe produkty, które sprzedawano często osobom w podeszłym wieku jako alternatywę dla bankowych lokat. Poszkodowani skarżą się, że sprzedawcy zapewniali o możliwości wycofania się z ubezpieczenia przed zakończeniem umowy bez ponoszenia konsekwencji finansowych. W praktyce zerwanie umowy oznaczało utratę kilkudziesięciu procent wpłaconych kwot. Jak powiedziała mi przedstawicielka kancelarii LWB, pozew przeciw spółkom z grupy Getinu może zostać złożony w ciągu kilku najbliższych miesięcy.

Przy okazji zbierania informacji do tekstu na temat pozwów przeciw Getinowi, zajrzałem na znane Forum internetowe, na którym klienci niezadowoleni z usług Getin Noble Banku wymieniali się doświadczeniami. Okazuje się, że Forum wrobieni.org już nie istnieje. Albo precyzyjniej, istnieje, ale nie służy już za platformę wymiany opinii na temat GNB. Teraz jest to profesjonalnie przygotowany serwis traktujący o prawach konsumentów w sporze z bankami. Profesjonalnie pod względem graficznym, bo większość zamieszczonych tam tekstów to albo krótkie notki (słabe) albo teksty po angielsku i łacinie (jeszcze słabsze). Charakterystyczne jest jednak to, że nigdzie nie jest wymieniona nazwa jakiegokolwiek polskiego banku, nie mówiąc już o Getinie. Ciekawe, kto za tym może stać. Jak myślicie?

wtorek, 6 sierpnia 2013

Wciąż marzą o aplikacji dla Biedronki

A konkretnie to marzy o tym firma ICP, która przygotowuje rozwiązanie płatnicze dla tej sieci dyskontów. Z nieoficjalnych informacji wynika, że aplikacja ma ruszyć we wrześniu. Oprócz sklepów Biedronki będzie nią można płacić również w salonach Empik oraz na stacjach benzynowych jednej z sieci, na razie nie wiadomo jakiej. Nie wiadomo też, jaki bank będzie współpracował z ICP przy wdrażaniu aplikacji. Po tym, jak wycofał się z tego BZ WBK rozmowy ponoć prowadzone są z kilkoma. W każdym razie firma chce dotrzymać wrześniowego terminu i jeżeli do tego czasu nie porozumie się z żadną instytucją finansową, wystartuje z rozwiązaniem opartym na zasadzie wirtualnej portmonetki.

Historia z aplikacją płatniczą Biedronki robi się już trochę nudna. Po raz pierwszy usłyszeliśmy o niej kilka miesięcy temu kiedy ni stąd ni zowąd, napisała o niej Wirtualna Polska. Wtedy sądziłem, że prędzej mi kaktus na ręku wyrośnie, niż sieć dyskontów zaoferuje takie rozwiązanie. Z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że czas obsługi klienta jest dla niej niezwykle ważny. A transakcja aplikacją mobilną trwa zwykle dłużej, niż np. kartą zbliżeniową. Po drugie z całym szacunkiem dla klientów Biedronki, ale wydawało mi się, że w większości nie są oni fanami najnowszych technologii i byłoby trudno przekonać ich do korzystania z aplikacji płatniczej. Po trzecie wreszcie Biedronka chciałaby mieć aplikację za darmo a mi się nie chciało wierzyć, że ktokolwiek będzie w stanie jej to zaoferować.

No i w kwietniu musiałem to odszczekiwać, bo BZ WBK rozpoczął testy gotowej aplikacji i zapowiedział udostępnienie jej klientom w połowie maja. Odszczekałem i czekałem. Aż do czerwca, gdy okazało się, że BZ WBK już nie chce współpracować z Biedronką i z projektu się wycofuje. Kilka tygodni później stało się jasne dlaczego, bo bank wszedł w koalicję instytucji, zamierzających przygotować wspólny projekt mobilny wraz z PKO BP na bazie IKO. Teraz znów słyszę, że aplikacja Biedronki jednak nie umarła i powstanie za miesiąc.

Z uwagi na to, że nie chce mi się ponownie odszczekiwać swoich słów, przezornie nie będę pisał, że w to nie wierzę. Ale szczerze to mam duże wątpliwości. Nie tylko z powodów opisanych już wyżej. Także dlatego, że coraz więcej przemawia za tym, że to IKO, lub rozwiązanie oparte na tym systemie, a popierane przez sześć dużych banków, stanie się rynkowym standardem. Zwłaszcza, że prezes Pekao SA jedynego banku z krajowej czołówki, który jeszcze nie uczestniczy w projekcie firmowanym przez PKO BP, właśnie nie wykluczył przystąpienia do niego w przyszłości. Jeżeli tak się stanie, aplikacja ICP straci rację bytu.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Karta z logo PolCard wraca na rynek

Wielu z Was może jeszcze pamiętać karty PolCard albo PolCard BIS. Pierwsze pojawiły się w 1993 roku. Pozwalały na wypłaty z większości bankomatów i płatności w sklepach na terenie całego kraju. Na rynku funkcjonowały przez ponad 10 lat. Zniknęły bo Polacy nie byli gotowi na to, by w portfelu nosić dwie karty debetowe: jedną krajową, a drugą, np. Visę czy MasterCarda, używaną podczas zagranicznych wyjazdów.

Ale polska karta może wrócić na rynek już w przyszłym roku. Fisrt Data Polska, firma, która posiada prawa do logo PolCard, chce znów zachęcić banki do jej wydawania. Doszła do wniosku, że bankom i klientom będzie się to opłacić. Dlaczego? Wszystko przez regulacje prowizji interchange, jaką sklepy płacą bankom od transakcji kartami. Projekt ustawy w tej sprawie jest już w Sejmie. Zgodnie z nim interchange ma spaść z 1,3 proc. obecnie do 0,5 proc. w przyszłym roku. Ponadto kwestią opłat kartowych zajęła się już Komisja Europejska, która chce obniżenia ich jeszcze bardziej, do 0,2 proc. w przypadku debetówek. Dla banków oznaczać to będzie dramatyczny spadek przychodów z tego biznesu. Wydawanie karty krajowej miałoby się im opłacać ze względu na brak konieczności ponoszenia wysokich opłat licencyjnych na rzecz Visy lub MasterCarda.

Korzystaniem z karty krajowej mogą też być zainteresowani klienci. Jej używanie będzie bowiem tańsze niż w przypadku plastików z logo międzynarodowych organizacji płatniczych. Zdaniem szefostwa First Daty Polacy będą w stanie zaakceptować nowy instrument bo model korzystania z usług bankowych zmienił się w naszym kraju od czasu pierwszych „polcardów” a nasi rodacy dojrzeli do karty, ważnej tylko między Bugiem a Odrą. Ponadto wbrew pozorom utworzenie lokalnego systemu płatniczego nie jest wcale takie drogie, jak się może wydawać.

Wedle przekazanych mi informacji prowadzone są już rozmowy z kilkoma bankami, zainteresowanymi wydawaniem nowych kart. Ich władze mają podzielać pogląd szefostwa First Daty, że przez najbliższe dziesięć lat aplikacje płatnicze nie zastąpią plastikowych kart. Te, obok gotówki, pozostaną podstawowym instrumentem płatniczym. Dlatego FDP chce oprócz rozwiązania mobilnego, zaproponować bankom kartę krajową. Reaktywacja „polcardów” ma być źródłem przewagi nad IKO czy PeoPay, czyli rozwiązaniami mobilnymi, należącymi do największych banków.

Czy pomysł First Daty się sprawdzi? Eksperci dowodzą, że są na to szanse, ale pod pewnymi warunkami. Jakimi przeczytacie w moim tekście w poniedziałkowym Dzienniku Gazecie Prawnej.