poniedziałek, 18 listopada 2013

KNF ostrzega, Sofort się broni

Komisja Nadzoru Finansowego opublikowała dzisiaj pismo, w którym ostrzega konsumentów przed korzystaniem z usług niektórych firm pośredniczących w przelewach internetowych. Chodzi o podmioty, które w celu wykonania płatności, proszą o login i hasło, potrzebne do zalogowania do serwisu transakcyjnego banku klienta, oraz o hasło jednorazowe, wymagane przy wykonaniu przelewu. Zdaniem KNF osoby korzystające z usług takich firm działają niezgodnie z regulaminami prowadzenia rachunków bankowych, bo te zabraniają odstępowania danych logowania osobom trzecim. Takie postępowanie uniemożliwia dochodzenie praw w postępowaniu reklamacyjnym na wypadek, gdyby pośrednik zdefraudował środki zgromadzone na koncie. Nade wszystko naraża na utratę wszystkich pieniędzy znajdujących się na rachunku oraz na wgląd osób trzecich w historię transakcji na ROR.

Na szczęście na rynku nie ma zbyt wielu firm, które w ten sposób działają. Podkreślić należy, że ostrzeżenie nie dotyczy popularnych przelewów pay by link, które w momencie dokonania płatności, przekierowują klienta na stronę logowania do serwisu transakcyjnego banku, i pozwalają klientowi dokonać transakcji wewnątrz systemu bankowego. Ze znanych dużych firm, które świadczą usługi w schemacie piętnowanym przez KNF, jest niemiecka firma Sofort. Obsługuje m.in. amerykańską ambasadę w Warszawie oraz internetowy sklep znanej sieci salonów obuwniczych – Deichmann. 




Ale firma Sofort broni się, że działa już od kilku lat w dziesięciu krajach w Europie i nigdy nie zdarzyło się oszustwo czy kradzież danych osobowych, przy wykorzystaniu oferowanej przez nią usługi. Podkreśla też, że zarzuty podobne do tych sformułowanych przez KNF stawiano jej także w Niemczech kilka lat temu. Wówczas tamtejszy urząd antymonopolowy stanął po stronie firmy Sofort a banki zostały zmuszone do zmiany swoich regulaminów w ten sposób, aby korzystanie z jej usług nie było sprzeczne z wewnętrznymi przepisami banków.

Cieszę się, że Sofort okazuje się być uczciwą firmą, o ile informacja o tym, że żaden fraud nigdy się jej nie zdarzył, jest prawdą. Niestety nie jestem w stanie tego sprawdzić. Natomiast wiem, że w sieci pełno jest naciągaczy i oszustów. Wydaje mi się więc, że lepiej dmuchać na zimne i z założenia apelować, by danych logowania do konta oraz haseł jednorazowych nie zdradzać nigdy i nikomu pod żadnym pozorem. I to niezależnie od tego czy jest to zgodne czy niezgodne z regulaminem danego banku. Działania KNF wydają mi się więc uzasadnione, mimo że w pewnym sensie mogą być krzywdzące dla Sofort.

Więcej na ten temat piszę jutro w DGP.

niedziela, 17 listopada 2013

Pekao też chce uczyć dzieci oszczędzania

Pekao najwyraźniej pozazdrościł PKO BP pomysłu na odmłodzenie swojej klienteli bo od niedawna ma ofertę konkurencyjną do Konta Dziecka, dotąd jedynego rachunku, przeznaczonego dla dzieci w wieku poniżej 13 lat. Konto Dziecka to rozwinięcie idei szkolnych kas oszczędności, które są domeną PKO od lat. Niedawno bank zdecydował się rewitalizować kasy a później wprowadził ofertę dla najmłodszych klientów. Teraz ma ona konkurencję w postaci rachunku oszczędnościowego Mój Skarb, oferowanego przez Pekao. 

Mój Skarb to konto oszczędnościowe, które można założyć dziecku tuż po jego narodzeniu. Rodzice czy dziadkowie mogą nań wpłacać pieniężne prezenty dla swojego potomka a ten może zastąpić świnkę-skarbonkę rachunkiem bankowym, odkładać na nim kieszonkowe i tym samym uczyć się oszczędzania od najmłodszych lat.

Niestety, w porównaniu do Konta Dziecka Mój Skarb wypada dość słabo. Przede wszystkim nie jest wzbogacony o serwis transakcyjny, który jest największą zaletą propozycji PKO. Za jego pomocą dziecko może dzielić swoje pieniądze na różne „kupki”, definiując samodzielnie cele oszczędzania, przelewać pieniądze między nimi i uczyć się bankowości internetowej. Ponadto warunki finansowe oferty Pekao znacznie odbiegają od propozycji PKO. Wprawdzie w jednym i drugim banku rachunek można założyć za darmo a jego prowadzenie nic nie kosztuje ale już oprocentowanie oszczędności w PKO jest znacznie atrakcyjniejsze. Gdy saldo Konta Dziecka nie przekracza 2,5 tys. zł, bank dolicza do niego 4,5 proc. w skali roku. Na rynku ciężko znaleźć rachunek oszczędnościowy z porównywalnymi odsetkami. Po przekroczeniu tego salda bank płaci 2 proc. Natomiast w Pekao oprocentowanie wynosi 2 proc. niezależnie od wielkości zgromadzonych środków.

Na razie trudno rozsądzić, czy oba banki pozostaną odosobnione w walce o najmłodszego klienta na rynku, czy też ich działania w tym zakresie wyznaczą początek nowego trendu w polskiej bankowości. Wiadomo jednak, że zaostrza się konkurencja między dwoma największymi bankami na rynku. Pekao i PKO od dawna walczą o palmę pierwszeństwa w zakresie wielkości aktywów, liczby klientów czy wysokości kredytów. Ostatnio jednak ta rywalizacja nabrała nowego kształtu, przy czym wygląda na to, że PKO jest za każdym razem o krok przed adwersarzem. Tak było w przypadku wprowadzenia na rynek aplikacji płatniczej (IKO wyprzedziło o kilka miesięcy PeoPay), czy akwizycji (PKO przejmuje właśnie Nordea Bank a Pekao ma ochotę zrobić to samo z BGŻ). Teraz podobnie jest w przypadku oferty dla najmłodszych dzieci. Ciekawe, jaki będzie następny etap tej rywalizacji.

wtorek, 5 listopada 2013

Aliora dywersja przeciw IKO

Budowa lokalnego standardu płatniczego pod auspicjami PKO BP idzie powoli. Projekt nazwany roboczo IKO Plus rozwija się, choć nie tak szybko, jakby można było tego oczekiwać. Być może dlatego, że jego organizacja należy do najtrudniejszych przedsięwzięć, z jakimi musiał poradzić sobie nasz sektor bankowy. Wystarczy powiedzieć, że w projekcie bierze udział sześć dużych banków, mających sprzeczne interesy i na co dzień konkurujących ze sobą.

Poza tym instytucje budujące IKO posiadają ok. 60 proc. krajowego rynku detalicznego. Nic więc dziwnego, że pojawiają się wątpliwości natury prawnej, czy tego typu porozumienie jest zgodne z przepisami antymonopolowymi. Choć większość ekspertów jest zdania, że te wątpliwości są nieuzasadnione, to na pewno sprawiają one, że osoby odpowiedzialne w tym projekcie za aspekty formalne zastanowią się dwa razy, nim złożą swój podpis na jakimś dokumencie. To nie sprzyja tempu prac.

Wciąż uważam, że IKO Plus ma duże szanse na zostanie naszym narodowym standardem płatności mobilnych. Choć wydaje mi się, że decydujący wpływ na to będą mieli ludzie, którzy staną na czele spółki powołanej do jego budowy. O tym, kto ma szanse zasiąść na fotelu jej prezesa, piszę w jutrzejszym tekście w DGP. W tym miejscu chciałbym podzielić się zaś wątpliwościami, co do postawy Aliora, która może zagrozić powodzeniu projektu na obecnym etapie jego budowy.

Bank ten znalazł się w grupie trzech instytucji finansowych, które wzięły udział w projekcie płatności mobilnych, konkurencyjnym dla IKO. Piszę oczywiście o rozwiązaniu płatniczym skierowanym do klientów sieci dyskontów Biedronka. Nie wierzę w powodzenie tego projektu. Jego uruchomienie ma być może jakiś sens, ale jest on głęboko ukryty. W moim odczuciu płatności mobilne w Biedronce, w zaproponowanym przez Getin, Pekao i Alior kształcie, nie mają szans na przetrwanie próby czasu. 


Jednak udział w tym projekcie tego ostatniego pozostali członkowie koalicji budującej IKO Plus mogą potraktować jak cios w policzek. Zastanawiam się skąd decyzja władz Aliora. Czyżby nie wierzyły w powodzenie inicjatywy, w której biorą udział i zabezpieczają się na dwa fronty? Dziwię się, że do tej pory żaden z prezesów banków wchodzących w skład inicjatorów IKO Plus nie odniósł się do decyzji Aliora i nie uczynił wobec niego jakiegoś gestu sugerującego, że takie zagranie jest nie fair. Może to zachęcić do kolejnych dywersji, które doprowadzić mogą do chaosu. Jego skutki ciężko dziś przewidzieć.