środa, 24 lipca 2013

Minister finansów chce nadzoru nad Visą i MasterCardem

Jeszcze nie opadł kurz po batalii o regulację maksymalnej wysokości prowizji interchange, jaką sklepy odprowadzają po przyjęciu transakcji kartą, a już szykuje się kolejna, której celem jest ograniczenie pozycji MasterCarda i Visy na polskim rynku. Ministerstwo Finansów pracuje nad projektem ustawy, który ma poddać obie organizacje nadzorowi KNF-u lub NBP-u.

Wiem, wiem, że to może brzmi jak niezły dowcip, bo, z tego co wiem, nigdzie w Europie firmy te nie podlegają nadzorowi krajowych organów. Ale możecie mi wierzyć, że nie dowcipkuję. Zresztą informację tę potwierdził wiceminister finansów Wojciech Kowalczyk. Na razie nie znam szczegółów projektu, ponoć powstały dopiero ogólne założenia. Wynika z nich, że Visa, MasterCard i inne organizacje płatnicze najpierw będą musiały prosić o wpis do specjalnego rejestru. A później będą zobowiązane do występowania o zgodę każdorazowo, gdy zechcą zmienić ceny swoich usług lub zasady pobierania opłat.

Po co to? W ustawie regulującej prowizje od transakcji kartami, przyjętej właśnie przez sejmową Komisję Finansów Publicznych, zapisano maksymalny limit na interchange. Ale nie wspomina się tam ani słowem o innych prowizjach pobieranych przez organizacje płatnicze. Chodzi np. o opłaty marketingowe czy tzw. procesingowe. Łatwo więc sobie wyobrazić, że po wejściu w życie tej ustawy organizacje płatnicze podniosą pozostałe opłaty lub wprowadzą nowe, rekompensując sobie spadek interchange. Cała batalia o obniżkę tej prowizji na nic się więc może zdać. Jednak jeżeli wdrożony zostanie najnowszy pomysł Ministerstwa Finansów, problem zostanie rozwiązany bo nie będą mogły tego zrobić bez zgody organu nadzorczego, takiego jak KNF czy NBP.

Z takiego rozwiązania na pewno ucieszą się akceptanci. Dla banków będzie to raczej neutralne. Na miejscu organizacji płatniczych chyba wolałbym takie rozwiązanie, niż limitowanie wszystkich opłat stawką maksymalną. Bo wtedy w przypadku jakiejkolwiek zmiany na rynku nie mogłyby dostosować swojej oferty do nowych warunków. Według najnowszego pomysłu resortu finansów taką możliwość zyskają, jeżeli odpowiednio uargumentują swoje zamiary organom państwowym. Natomiast użytkownicy kart i tak nie będą wiedzieli o co chodzi, ale, jak zwykle, za wszystko będą musieli zapłacić. 

Ja zastanawiam się jednak, czy istnieją granice ingerencji urzędników i polityków w rynek. I jak bardzo dziś muszą bankowcy żałować, że w ubiegłym roku nie udało im się zmusić MasterCarda do zaakceptowania kompromisu w sprawie redukcji interchange, który, gdyby udało się go przyjąć, zapobiegłby zaangażowaniu w sprawę polityków.

Trochę więcej na ten temat w moim tekście dzisiaj w Dzienniku Gazecie Prawnej.

Brak komentarzy: