piątek, 27 lipca 2012

Rekord w zbliżeniówkach. Kolejnego nie będzie?

Śmiało można stwierdzić, że Polacy zakochali się w kartach zbliżeniowych. Mimo, że wciąż stanowią one mniejszość w naszych portfelach i że czasem trudno znaleźć sklep, w którym terminal przyjmuje płatności bezstykowo, liczba transakcji kartami, jakie realizujemy w ten sposób, rośnie niezwykle dynamicznie. Dzieje się tak nawet mimo tego, że cały czas pojawiają się obawy o obniżone bezpieczeństwo używania kart bez wkładania plastiku do terminala. Czerwiec był kolejnym miesiącem, gdy liczba transakcji zbliżeniowych zamknęła się rekordową liczbą w skali Europy. Tylko w terminalach należących do First Data Polska (Polcard), wykonano ich prawie 1,2 mln. FDP ma ok. 13 tys. terminali zbliżeniowych a cały rynek to 70 - 80 tys. urządzeń. Zakładając więc, że transakcyjność na maszynach pozostałych agentów rozliczeniowych jest podobna jak u lidera rynku, liczbę transakcji bezstykowych w czerwcu można szacować na ok. 7 mln. Jeszcze w styczniu było to dwa razy mniej. Nie tak okazale wygląda wartość transakcji, bo dla terminali Polcardu w minionym miesiącu wyniosła niewiele ponad 17 mln zł. Wartość dla całego rynku może więc sięgać 100 mln zł. Trudno się jednak temu dziwić, bo zbliżeniowo płacimy za niewielkie zakupy. Średnia wartość transakcji to kilkanaście złotych.
Nie ma co jednak ukrywać, że choć popularność transakcji zbliżeniowych zwiększa się bardzo szybko, na tle liczby transakcji dokonywanych w tradycyjny sposób wygląda jeszcze mizernie. W I kwartale wszystkimi rodzajami kart Polacy zapłacili prawie 280 mln razy. Kwota tych operacji to ponad 95 mld zł.
Czy rynek płatności zbliżeniowych będzie rozwijać się nadal? Bankowców niepokoi maczanie palców w ustawie o usługach płatniczych przez polityków. Po tym, jak nie udało się zawrzeć kompromisu w sprawie obniżki interchange partie polityczne urządziły festiwal projektów ustaw, zakładających obniżkę tej prowizji administracyjnie. Trwa licytacja, kto zmniejszy ją najbardziej. Adam Tochmański, szef departamentu systemu płatniczego w NBP stwierdził, że zbyt mocne obniżenie interchange przez posłów może doprowadzić do spadku opłacalności wydawnictwa kart. Jego zdaniem niektóre banki mogą w ogóle zrezygnować z wydawania plastików klientom. Nie zdradził o jaki poziom opłaty mu chodzi, ale Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich, powiedział mi, że prowizja na poziomie 1,1 proc. to w tej chwili granica opłacalności dla banków. Tymczasem najbardziej radykalny projekt poselski zakłada zejście z interchange do poziomu 0,5 proc.
Nie ma wątpliwości, że w obecnej chwili obniżenie interchange jest konieczne. Gdyby zrobić to rozsądnie, banki wcale nie musiałyby na tym stracić, przynajmniej w perspektywie dwóch czy trzech lat. Janusz Diemko, prezes FDP stwierdził w rozmowie ze mną, iż kilka dużych sieci handlowych jak Biedronka czy Makro już przy prowizji w okolicach 1 proc. mogłaby zdecydować o instalacji terminali kartowych. Wtedy wartość transakcji mogłaby urosnąć o kilkadziesiąt miliardów złotych praktycznie z dnia na dzień. A to w znacznym stopniu zrekompensowałoby bankom obniżki. Według mnie Tochmański przesadził mówiąc, że banki kart nie będą wydawać. Najwyżej podniosą opłaty za ich wydanie lub używanie. Ponadto zawsze znajdzie się jakiś bank, który zechce wykorzystać sytuację i zaproponuje ekstra ofertę, by darmową kartą zdobyć klientów.

Brak komentarzy: