sobota, 10 stycznia 2015

Czy karty obciążeniowe wrócą na rynek w wielkim stylu?

Nie dalej jak kilka miesięcy temu wieszczyłem w jednym ze swoich wpisów rychły koniec kart obciążeniowych. To instrument będący swego rodzaju ogniwem pośrednim pomiędzy kartami debetowymi a kredytowymi. Obciążeniówki mają przyznany limit kredytowy, ale użytkownik jest zobowiązany do jego spłaty w całości po każdym okresie rozliczeniowym. Zazwyczaj bank ściąga zadłużenie automatycznie bezpośrednio z rachunku, z którym karta jest połączona. Karty obciążeniowe były u nas popularne kilkanaście lat temu. Wtedy funkcjonowało ich ponad milion. Ale później zostały wyparte z rynku przez nowocześniejsze karty kredytowe. Obecnie są wydawane bardzo rzadko, najczęściej firmom, a ich liczba konsekwentnie spada.

Wkrótce wszystkie parkomaty w Warszawie będą akceptować karty http://www.opieniadzachpopolsku.blogspot.com/2015/01/wszystkie-warszawskie-parkomaty-beda.html

Pojawia się jednak szansa na to, że mogą przeżyć swój renesans. A wszystko za sprawą nowelizacji ustawy o usługach płatniczych, która pod koniec stycznia wejdzie w życie. Jej przepisy obniżają do 0,2-0,3 proc. odpowiednio dla kart debetowych i kredytowych, maksymalny limit na interchange. To prowizja, jaką właściciele sklepów za pośrednictwem operatorów terminali odprowadzają do banków z tytułu przyjętych płatności kartami. Ustawa mówi jednocześnie, że jeżeli jakaś karta nie jest ani debetową ani kredytową, od transakcji przy jej udziale banki mogą pobierać interchange w wysokości 0,3 proc. Taki limit powinien więc dotyczyć kart obciążeniowych, których wydawnictwo tym samym może stać się, z punktu widzenia banku, bardziej opłacalne niż kart debetowych. Natomiast w porównaniu z kartami kredytowymi obciążęniówki są mniej ryzykowne. Przyznawany na nich limit zwykle jest niższy i spłacany w całości co miesiąc, a to zmniejsza prawdopodobieństwo strat.


Czy to oznacza, że za miesiąc banki rozpoczną masową migrację klientów z kart debetowych na obciążeniowe? Chyba nie, bo różnica w stawce interchange nie jest na tyle duża, by miało to ekonomiczne uzasadnienie. Spodziewam się jednak, że obciążeniówki trafią z powrotem do oferty niektórych banków i będą proponowane jako karty podstawowe nowym klientom. Koszty takiej operacji nie są przecież duże a wyższe przychody od transakcji mogą pomóc w zbilansowaniu biznesu kartowego. 

Ciekaw jestem co Wy na ten temat myślicie. Zachęcam do komentowania. Tymczasem życzę Wam miłego popołudnia i zapraszam tu jutro. 
Fot. na licencji CC

1 komentarz:

blogi finansowe pisze...

To jest rzeczywiście ciekawe i w sumie nawet chciałbym, żeby tak było bo szersza oferta banków dla klientów sprzyja konkurencyjności i suma sumarum jest lepsza dla klientów właśnie. Poza tym wielu klientów mogłoby zamiast kredytówki wybrać kartę typu charge bo w sumie tak właśnie kredytówki używa. Obawiam się tylko,że dla banku możliwość tego, że klient od czasu do czasu zaciągnie (czasem niechcący, albo przez gapiostwo) kredyt na karcie z nawiązką zwraca interchange i koniec końców rewolucji nie będzie.