wtorek, 5 lutego 2013

Oprocentowanie spada, ale nie w Open?

PKO BP, Śląski, Alior, Toyota Bank, BGŻ Optima. To tylko część banków, które w ostatnich tygodniach podjęły decyzję o zmianie swojej oferty depozytowej na niekorzyść dla klientów. Cięcia stawek stały się codziennością od kiedy Rada Polityki Pieniężnej rozpoczęła cykl obniżek stóp procentowych. Jednocześnie jednak pojawiają się promocje produktów oszczędnościowych, które swoim oprocentowaniem znacznie przewyższają rynkową średnią. Jedną z nich, szeroko reklamowaną także w telewizji, jest Family Saver w Open Finance. To rachunek oszczędnościowy, na którym można zarobić 8 proc. w skali roku. Oprocentowanie jest stałe i gwarantowane przez 5 lat. Cud czy pułapka na nieświadomych i naiwnych? Rozbierzmy ofertę Open Finance na czynniki pierwsze.

Aby nie było tak dobrze OF wprowadza limity kwot, które można odkładać na rachunku oszczędnościowym. W zależności od wybranego wariantu wynoszą one od 25 zł do maksymalnie 200 zł miesięcznie. Jeżeli więc macie wolne 10 tys. zł i chcielibyście skorzystać z oferty Open to nic z tego. Po drugie aby mieć dostęp do wysokich procentów trzeba otworzyć zwykłe konto osobiste, którego utrzymanie kosztuje 10 zł miesięcznie (bez grosza). No chyba że będzie zasilane odpowiednią kwotą (min. 1000 zł) a wydana do niego karta będzie aktywnie używana (płatności w sklepach za min. 400 zł).

Spełnienie tych wymagań nie oznacza jeszcze, że można gromadzić pieniądze na wysoki procent. Jedynie w najsłabszym wariancie 1000-złotowe wpływy na rachunek pozwalają cieszyć się z wysokiej stawki oprocentowania. Wtedy można tak odkładać 25 zł miesięcznie. Jeżeli ktoś zechce oszczędzać 50 zł, minimalne wpływy na ROR muszą wynosić 1500 zł a jeżeli ma zamiar ciułać po 100 zł - już 3000 zł. Dla najwyższej 200 zł kwoty oszczędności na rachunek w Open musi trafiać min. 10 tys. zł miesięcznie. Do tego dochodzą jeszcze wymagania a propos transakcyjności kartą, dla poszczególnych wariantów odpowiednio 400, 500, 600 i 1000 zł miesięcznie.

Co to wszystko oznacza? Oferta jest tak skalkulowana, że bank na niej na pewno nie straci. Gwarantuje sobie wysokie przychody z tytułu prowizji od obrotu na karcie debetowej a jednocześnie zapewnia wpływy na nieoprocentowane podstawowe konto. Może więc sobie pozwolić nawet na dopłacanie do oprocentowania na rachunku oszczędnościowym. Zwłaszcza, że przelewane tam sumy są limitowane. Pewnie więc spodziewacie się, że spiszę na straty propozycję Open Finance? Otóż nie. Doszedłem do wniosku, że pewną grupę klientów ta oferta może zainteresować. Jeżeli ktoś ma problemy z oszczędzaniem pieniędzy i szuka motywacji do rozpoczęcia budowy kapitału np. emerytalnego, propozycja jest warta rozważenia. Trzeba się tylko przygotować na pożegnanie z obecnym bankiem, bo konstrukcja promocji w praktyce do tego zmusza, oraz zadbać o odpowiednie wpływy na konto i obroty na karcie, by nie płacić za prowadzenie nowego konta. Wreszcie trzeba być przygotowanym na dłuższą współpracę z Getin Noble Bankiem, który dostarcza produkty dla Open Finance.

I tu jest problem. GNB ma fatalną opinię wśród klientów. Głównie z powodu wciskania ludziom produktów skomplikowanych, których kompletnie nie rozumieją. W najnowszej promocji też jest mnóstwo warunków, które niełatwo pojąć. Pytanie czy doradcy Open Finance zainteresowanym klientom je objaśnią, by na ich propozycję zdecydowali się świadomie. Mam co do tego wątpliwości. A telewizyjna reklama, która sugeruje, że 8 proc. można uzyskać bez opłat i zobowiązań, tylko te wątpliwości pogłębia.

Brak komentarzy: