Kilka banków, m.in.
mBank, Alior i BOŚ, umożliwia już otwieranie kont bez
konieczności wymiany papierowych dokumentów. Uruchomienie rachunku
odbywa się na podstawie internetowego wniosku. Potwierdzenie danych
w nim zawartych dokonuje się za pośrednictwem przelewu na
symboliczny grosz z innego banku, w którym wnioskodawca już ma ROR.
Wszystko to szybkie i wygodne. Staje się na tyle popularne, że
kolejne banki przymierzają się do wprowadzenia tego typu
udogodnień, wśród nich m.in. największy nasz detalista – PKO
BP.
Niestety, okazuje się,
że zakładaniem w ten sposób kont i wykorzystaniem ich do swoich
celów zainteresowali się przestępcy. Kilka dni temu rozmawiałem z
członkiem władz jednej z prywatnych firm pożyczkowych. Jak
opowiadał w ciągu ostatnich miesięcy obserwuje plagę wyłudzeń
pożyczek przez grupy przestępcze, które wykorzystują do tego celu
konta zakładane poprzez przelewy z innych banków.
Jak to działa?
Przestępcy ogłaszają się w internecie, że poszukują osób do
testowania usług bankowych. Chętnych proszą o przesłanie
wszelkich danych, na podstawie których ma zostać sporządzona umowa
o współpracę. Dysponując tymi danymi zakładają konta w bankach.
Następnie kontaktują się ze swoimi „klientami” prosząc o
wykonanie przelewu o wartości symbolicznego grosza, na wskazany
rachunek bankowy. To oczywiście nowe konto, założone na imię i
nazwisko ofiary. Ta niczego nie świadoma, w końcu ma testować
usługi bankowe, wykonuje przelew. Wówczas rachunek aktywuje się a
przestępcy wykorzystują go do swoich celów, np. wyłudzają
pożyczki w internetowych serwisach pożyczkowych. Mało tego, mając
dostęp do tak aktywowanego konta, mogą za jego pośrednictwem i na
nazwisko „ofiary” otworzyć ROR-y w innych instytucjach.
Konsekwencje są do przewidzenia. Nie martwię się przy tym o firmy pożyczkowe, które
takie działanie muszą wpisać w ryzyko swojej działalności.
Zresztą odsetki i prowizje od pożyczek w tych firmach są na tyle
wysokie, że uczciwi klienci pokryją koszty wyłudzeń z
nawiązką. Bardziej martwię się o ludzi, którzy zostaną ofiarami
tego procederu. Już niedługo do ich domów zapuka windykator z
pytaniem, kiedy spłacą pożyczone pieniądze, których oczywiście
na oczy nie widzieli. Ale niezwykle trudno będzie im to udowodnić.
Jeżeli więc przyjdzie Wam do głowy zarabiać pieniądze na
testowaniu usług bankowych, pomyślcie dwa razy, czy aby na pewno
warto. Wydaje mi się też, że swoje procedury powinni przemyśleć
bankowcy i wprowadzić dodatkowe elementy weryfikacji nowych
klientów. Przynajmniej do czasu uruchomienia systemu PESEL2, który
może zapobiec internetowym wyłudzeniom.
2 komentarze:
Patrząc na nasze realia, takich ludzi, do których zapuka windykator może być niestety całkiem sporo. Obym się mylił, ale warto uważać. Trzeba się kilka razy dokładnie zastanowić nad kombinowaniem z usługami bankowymi, bo mogą z tego wyniknąć problemy różnej maści.
Najlepiej zawsze kierować się zdrowym rozsądkiem :)
Prześlij komentarz