Ilu z Was było kiedykolwiek
niezadowolonych z usług bankowych? No wiem, że pytanie jest trochę
bez sensu. Tak samo jak o to, czy kiedykolwiek użarł Was komar.
Jasne, że tak. Ale podobnie jak z bliskiego kontaktu z moskitem
większość osób nie robi afery, również i niezadowoleni z usług
bankowych zwykle nie ciągną tematu. Bo albo bank oszukał na
kilkanaście groszy i nie ma o co walczyć, albo przewina instytucji
jest trudna do udowodnienia. Są jednak tacy, którzy nieuczciwością
banku poczuli się dotknięci do żywego i tak łatwo swych krzywd
nie darują. Składają reklamacje, piszą skargi do arbitra
bankowego i mediów, idą do sądu.
Od pewnego czasu mam wrażenie, że ich
liczba rośnie w szybkim tempie. Świadczyć o tym może choćby
zawartość mojej skrzynki mejlowej, w której niemal codziennie
ląduje list z prośbą o interwencję. Najczęściej piszą ludzie,
którzy dali się wmanewrować w różnego rodzaju ubezpieczenia na
życie, mające zastępować zwykłe lokaty. Umowy, zawierane na
kilkanaście lat uniemożliwiają zerwanie polisy wcześniej, pod
groźbą utraty większości zainwestowanych kwot. Początkowo
wydawało mi się, że duża liczba tego rodzaju mejli to
pokłosie jednego wpisu a propos Getin Noble Banku, który kiedyś
popełniłem:
Ale że to nie są tylko moje
subiektywne odczucia przekonałem się kilka dni temu, kiedy poznałem
najnowsze statystyki arbitra bankowego. Wynika z nich jasno, że skarg na banki
jest więcej a klienci coraz częściej piszą w sprawie różnego
rodzaju produktów oszczędnościowych, szczególnie
ubezpieczeniowych. O ile jeszcze kilka lat temu najwyżej 10 proc.
składanych skarg dotyczyła tego segmentu rynku, teraz jest to ponad
25 proc. Niestety, większość wniosków jest rozpatrywana na
niekorzyść klientów, bo popełniają oni podstawowy błąd:
zarzucają bankom niewywiązywanie się z podpisanych umów. A to
jest trudne do udowodnienia, bo podsuwane konsumentom do podpisu
formularze zawierają mnóstwo kruczków i haczyków, które
pozwalają bankom wyplątać się właściwie z każdej opresji.
Klienci nie stoją jednak na straconej
pozycji. Tyle, że zamiast obwiniać banki o naruszanie warunków
umowy powinni powoływać się na ustawę o nieuczciwych praktykach
rynkowych. Ustawa ta zobowiązuje każdego usługodawcę, by
należycie informował klientów o konsekwencjach podpisywanych z nim
umów. Jeżeli klient uważa, że jego bank tej formalności nie
dopełnił, może go zaskarżyć do arbitra bankowego albo podać do
sądu. I wtedy to na instytucji finansowej będzie spoczywał
obowiązek udowodnienia, że nie jest winna. Uwierzcie, że to
znacznie zwiększa szansę na wygranie sporu lub zawarcie korzystnej
ugody. Pod warunkiem rzecz jasna, że bank rzeczywiście ma coś na sumieniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz