niedziela, 13 stycznia 2013

Zbliżeniówki - zagrożenie trybu offline

Domyślam się, że większość z Was ma w swoich portfelach karty zbliżeniowe i zdążyła już zaznajomić się z zaletami technologii bezstykowej. Nie będę więc wyważał otwartych drzwi i pisał o jej atutach ale zwrócę uwagę na zagrożenia, jakie ze sobą niesie. I wcale nie mam na myśli niebezpieczeństw, jakie pojawić się mogą, gdy karta trafi w brudne ręce typów spod ciemnej gwiazdy. Chodzi o problemy, na które użytkownik nie ma najmniejszego wpływu. Wynikają one bowiem z trybu offline, stosowanego przy autoryzacji większości transakcji kartami zbliżeniowymi.

Jakiś czas temu napisał do mnie jeden z czytelników, który dostrzegł na swoim koncie niewielkie obciążenia, w wysokości dosłownie kilku groszy, tytułem odsetek od salda debetowego. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że czytelnik ów od długów bardziej boi się tylko żywności GMO i nigdy nie ubiegał się o debet. W związku z tym był przekonany, że żadnego salda debetowego zrobić nie może, bo nawet gdyby chciał, to system informatyczny w banku nie pozwoli wydać pieniędzy więcej, niż aktualnie znajduje się na rachunku.

Okazało się jednak, że nie jest tak, jak mu się wydawało a wszystko przez płatności wykonywane kartą zbliżeniową. Otóż, jak wiadomo, największym walorem technologii bezstykowej jest krótki czas transakcji. To z kolei możliwe jest dzięki temu, że terminal nie łączy się z serwerem w centrum rozliczeniowym, w celu sprawdzenia czy na koncie są dostępne środki. Blokada wydanej kartą kwoty nastąpi zazwyczaj dopiero na koniec dnia. Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest jednak możliwość niezamierzonego wydania większej sumy, niż posiada się na rachunku. Okaże się to dopiero, gdy system banku zablokuje środki na poczet wcześniejszych transakcji, wykonanych w trybie offline.

Klienci muszą więc przyzwyczaić się do odsetek od przypadkowego debetu. Ale banki mają zdecydowanie większy kłopot na głowie. Właściwości trybu offline dostrzegli już przestępcy. Zakładają rachunki na podstawione osoby, wpłacają niewielkie kwoty, a następnie wykonują wiele transakcji bezgotówkowych na drobne sumy. Terminale w sklepach nie łączą się z centrum rozliczeniowym, w związku z tym przestępcy mogą wydać wiele więcej pieniędzy, niż wpłacili na swoje rachunki. Ciekawostką jest to, że nigdzie na świecie, prócz naszego kraju, podobnych przedsięwzięć nie zauważono. Po raz kolejny wyszło więc na to, że Polak potrafi więcej niż ustawa przewiduje. Z nieoficjalnych informacji wynika, że ze stratami z takiego procederu zmaga się większość polskich banków a skala zjawiska jest niepokojąca. Ponoć stało się ono jedną z przyczyn, dla której pod koniec ubiegłego roku Visa zmieniła standard transakcji zbliżeniowych. Wprowadzono możliwość wybiórczego sprawdzania salda przy mikropłatnościach, czego wcześniej terminale nie mogły robić i co odróżniało plastiki Visy od MasterCarda.

Kłopoty banków nie pozostaną prawdopodobnie bez wpływu na klientów. Nasilanie się przestępczej działalności może bowiem doprowadzić do całkowitej rezygnacji z transakcji offline. A wówczas przyjdzie nam pożegnać się z szybką zapłatą za napój czy gazetę w kiosku albo wymianę fleka w butach u szewca.

1 komentarz:

Anemonitas pisze...

Rozbawiło mnie to że tylko Polacy wpadli na ten pomysł jak oszukiwać na kartach. To znaczy, że u nas nawet przestępcy to ludzie inteligentni, chyba kombinatorstwo mamy w genach i przez te wszystkie ciężkie lata umiejętności oszukiwania ewoluowały jako cecha niezbędna do przetrwania w tym kraju :)