Planowana administracyjna
obniżka prowizji kartowych (tzw. interchange) pozwoli zaoszczędzić
kilkaset milionów złotych wielkim sieciom handlowym. MasterCard
jako jedyny duży gracz na rynku protestuje przeciw regulacji
tylko dlatego, że jednakowy dla wszystkich limit interchange
uniemożliwi mu realizację biznesowej strategii. Banki nie stracą na tym ani grosza, bo
obniżkę interchange zrekompensują sobie podwyżkami innych
prowizji. Regulacja spowoduje, że trudniej będzie funkcjonować
niezależnym firmom oferującym płatności bezgotówkowe, takim jak
SkyCash czy Masspay. Sieć akceptacji kart wcale się nie powiększy.
Za wszystko i tak zapłacą klienci, którzy na całym regulacyjnym
zamieszaniu będą stratni najbardziej.
Takie, częściowo
kontrowersyjne tezy, postawił wczoraj Robert Gwiazdowski z Centrum
im. Adama Smitha i na specjalnie zwołanej konferencji prasowej
starał się je udowodnić.
To, że w krótkim
terminie na ustawowej regulacji interchange najlepiej wyjdą sieci
handlowe, właściwie nie podlega dyskusji. Kwoty, jakie te firmy
oraz właściciele sieci stacji paliw, przelewają rokrocznie na
konta agentów rozliczeniowych z tytułu przyjmowanych transakcji
kartami, idą w setki milionów złotych. Obniżka interchange
praktycznie z dnia na dzień zmniejszy im znacząco koszty
działalności. Z tą tezą Gwiazdowskiego zgadzam się w całej
rozciągłości.
Zgadzam się także, że
regulacji najbardziej boi się MasterCard. Nie pamiętam już kto po
raz pierwszy użył pewnego określenia, które bardzo dobrze oddaje
sytuację, jaka panuje na rynku organizacji płatniczych. To odwrotna
konkurencja, gdzie lepszym jest ten podmiot, który jest droższy.
Organizacja, która ustanowi wyższy interchange, ma większe szanse
na to, że banki będą jej karty wydawać. MasterCard, jako firma
droższa, konsekwentnie zwiększa swój udział w rynku kosztem
oczywiście Visy. Gdy ustalone zostaną stawki maksymalne,
najważniejsza przewaga MasterCarda w tej odwrotnej konkurencji
zniknie.
Ale z pozostałą częścią
wywodu Roberta Gwiazdowskiego trudno mi się zgodzić. Twierdzi on,
że banki na ustawowym obniżeniu interchange nie stracą ani grosza,
bo zrekompensują to sobie podwyżkami innych prowizji. To prawda, że
zjawisko kompensacji może nastąpić. Mało tego, ono już się
dzieje. Kilka banków zdążyło podnieść prowizje za prowadzenie
rachunku czy używanie karty. Nie wierzę jednak, że uda się im
całkowicie odzyskać pieniądze utracone na zmniejszeniu
interchange. Obecnie wpływy banków z tej opłaty to ponad 1,5 mld
zł rocznie. Jak łatwo policzyć, obniżenie interchange do 0,5
proc. z obecnych ok. 1,6 proc. oznacza spadek przychodów z tego
tytułu o jakiś miliard złotych. Zakładając, że Polacy mają w
portfelach z grubsza licząc ok. 30 mln kart, banki na każdej z nich
stracą ok. 30 zł. Średnio. A przecież aktywni użytkownicy
plastików, czyli tacy którzy korzystają z nich kilka razy w
miesiącu, to pewnie mniej niż połowa ogólnej liczby. To na nich
banki będą musiały rekompensować sobie utracone wpływy, bo ci,
którzy z kart korzystają od czasu do czasu, na wypadek drastycznych
podwyżek prowizji, po prostu zrezygnują z posiadania karty. Czy
wyobrażacie więc sobie ściągnięcie z aktywnego użytkownika
karty dodatkowych 60 zł rocznie? Bo ja nie. Poza tym, nawet gdyby
miało to się stać, na pewno znajdą się na rynku banki, które
mimo wszystko zechcą zaoferować karty „za zero”, z czego
uczynią swoją przewagę konkurencyjną. Podwyżki dla innych
musiałyby być więc jeszcze większe. Według mnie jest to nie do
zrobienia. Teza Gwiazdowskiego raczej obalona choć akurat to, czy
banki na wszystkim stracą czy zarobią jest najmniej ważne w całej
awanturze o interchange.
Ekspert Centrum im. Adama
Smitha podnosi też, że ustawowa regulacja zmniejszy opłacalność
wprowadzania na rynek nowinek technologicznych, pozwalających płacić
bez użycia karty. Usługi tego typu oferuje dziś np. spółka Sky
Cash, do wprowadzenia swoich rozwiązań przygotowuje się firma
Masspay czy PKO BP. O tych pomysłach pisałem już na tym blogu.
Gwiazdowski uważa, że wprowadzanie tego rodzaju rozwiązań jest
możliwe tylko dlatego, że interchange jest wysoki. Istnieje bowiem silna
motywacja do szukania modeli biznesowych umożliwiających
dokonywanie tańszych płatności mobilnych bez użycia kart.
Obniżenie interchange spowoduje, że szukanie takich rozwiązań
będzie nieopłacalne.
Z tą opinią kompletnie
nie mogę się zgodzić. Po pierwsze dlatego, że zaletą rozwiązań
mobilnych niezależnych od kart wcale nie jest cena tylko inne cechy,
których karty nie mają. Na przykład Sky Cash umożliwia opłacanie
za parking w mieście za faktyczny czas postoju dzięki funkcji
start-stop. Karty tego nie zapewniają i nawet jeżeli byłyby
zupełnie bezpłatne, ludzie będą korzystali ze Sky Cash właśnie
ze względu na unikalne właściwości. Gwiazdowski uważa, że
pozostawienie teraz rynku samego sobie spowoduje, że za dwa lata
prowizje i tak spadną właśnie za sprawą pojawienia się
alternatywnych systemów. Trochę sobie w ten sposób zaprzecza, bo
trzymając się jego logiki, można wysnuć wniosek, że systemy
alternatywne teraz się pojawią, ale będą musiały upaść za dwa
lata.
Gwiazdowski mówi też,
że obniżenie interchange nie pozwoli na zwiększenie sieci
akceptacji bo koszty dla mniejszych akceptantów wcale się nie
zmniejszą. W jego opinii agenci rozliczeniowi obniżą wprawdzie
prowizje od transakcji kartami ale jednocześnie podniosą opłaty za
dzierżawę terminali. To według mnie kupy się nie trzyma. Bo
konkurencja na rynku agentów rozliczeniowych jest ogromna. Świadczyć
może o tym fakt, że większość przyrostu liczby akceptantów u
poszczególnych agentów to nie nowe firmy, które zdecydowały się
na rozpoczęcie przyjmowania kart, tylko podmioty podkupione od
innych agentów. Podkupione oczywiście niższymi cenami. Nie
wyobrażam więc sobie, że w tej sytuacji agenci zdecydują się na
podniesienie cen dzierżawy terminala.
Reasumując więc
konstrukcja myślowa Roberta Gwiazdowskiego jest ciekawa i wnosi coś
nowego do dyskusji. W większości jednak jest naciągana do z góry
postawionej tezy. Mam nadzieję, że teza ta powstała tylko dlatego,
że Centrum im. Adama Stmitha z zasady jest przeciwko jakimkolwiek
regulacjom w gospodarce. I że nie narodziła się ze względu na oportunistyczne interesy któregoś z podmiotów zaangażowanych w kartowy biznes.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz