niedziela, 1 września 2013

Regulacja kart straszy coraz mniej

No i stało się. Po dwóch latach rozmów, debat i negocjacji Sejm przyjął regulację maksymalnej stawki interchange. Zgodnie z nią od lipca przyszłego roku banki nie będą mogły pobierać od sklepów więcej niż 0,5 proc. kwoty przyjętych płatności kartami. Z uwagi na fakt, że śledziłem ten temat na bieżąco, tak doniosłego wydarzenia nie mogę pozostawić bez komentarza :).

Jak wiecie przeciwnicy regulacji rynku kartowego podnosili, że sztuczne, jak to określają, obniżenie prowizji zaowocuje negatywnymi skutkami. Zaliczają do nich przede wszystkim wzrost opłat pobieranych przez banki od użytkowników kart. W ten sposób instytucje mają rekompensować sobie spadek przychodów z interchange. W rezultacie znaczna część klientów ma zrezygnować z używania kart a więc w ostateczności regulacja przyniesie nie korzyści a straty: zamiast zwiększyć obrót bezgotówkowy spowoduje powrót znacznej części społeczeństwa do gotówki.

Mnie te argumenty wydają się całkowicie chybione. I potrafię to udowodnić. Zmiany tabel opłat i prowizji trwają już od dłuższego czasu. Banki antycypują obniżki interchange i już od kilkunastu miesięcy dostosowują tabele do nowych warunków. W jaki sposób? Podnoszą opłaty za karty, ale zwykle tylko dla tych klientów, którzy nie wykonują nimi transakcji bezgotówkowych. Okazuje się, że to znakomity doping do rozpoczęcia używania kart w sklepach dla ludzi, którzy do tej pory wybierali pieniądze z bankomatów i używali gotówki. Klientom ciężko zrezygnować z wygody, jaką daje karta bankowa a jednocześnie są na tyle oszczędni, by skorzystać ze sposobu na uniknięcie dodatkowej prowizji.

O tym, że taki efekt zmian polityki prowizyjnej w bankach można już zaobserwować, mówią niezależni eksperci. Można go również dostrzec w statystykach publikowanych przez Narodowy Bank Polski. Od dłuższego czasu spada dynamika wzrostów liczby i wartości transakcji w bankomatach. Jednocześnie dynamika wartości a zwłaszcza liczby transakcji bezgotówkowych sięga kilkunastu procent w stosunku rocznym. Rośnie też liczba aktywnych kart płatniczych.

Warto jeszcze wspomnieć o programach lojalnościowych typu moneyback. Od zawsze uważałem, że nie mają one sensu, nigdy z nich nie korzystałem i nie mogłem zrozumieć fascynacji tym wynalazkiem. Dla organizacji płatniczych i banków posłużyły jednak za kolejny argument przeciwko obniżce interchange. Malejące wpływy z tego tytułu mają powodować rezygnację banków z oferowania moneybacków. I bardzo dobrze. Programy te były kierowane do osób zorientowanych w kwestiach finansowych. Ludzie ci i tak będą korzystali z kart bez dodatkowej zachęty ze strony banku. Pozostali zaś klienci, w tym ja, i właściciele sklepów, nie będą musieli ponosić kosztów utrzymywania takich programów.

W kwestii wysokości prowizji na rynku kart będziemy mieli chwilę spokoju. Ale niedługą chwilę. Na horyzoncie majaczy już bowiem unijna regulacja, która ma obniżyć interchange jeszcze bardziej niż polski parlament. Debata, która toczyła się od dwóch lat w Polsce, przeniesie się więc wkrótce na scenę europejską.

Brak komentarzy: