Rząd ima się różnych sposobów na
zwiększenie dochodów budżetowych. Najnowszym z nich jest
podniesienie o 15 proc. akcyzy na alkohole wysokoprocentowe. W
praktyce będzie to oznaczało, że półlitrowa butelka wódki
podrożeje o ok. 1,5 zł. Pieniądze te trafią do kasy państwa. Ale
czy aby na pewno będzie ich więcej?
Zależnościami między wysokością
stawki podatkowej a przychodami budżetowymi zajmowało się wielu
ekonomistów. Jednym z nich był kandydat na senatora USA – Arthur
Laffer. W latach 70-tych ub. wieku opracował koncepcję, nazwaną od
jego nazwiska krzywą Laffera. Zakłada ona, że wzrost stawek
podatkowych tylko do pewnego momentu powoduje zwiększenie wpływów
budżetowych. Po przekroczeniu tej granicy dalsze podnoszenie
podatków oznacza zmniejszenie tych wpływów. Z wielu powodów, np.
dlatego, że oficjalny obrót gospodarczy zamiera i przenosi się do
tzw. szarej strefy. Teoria Laffera służy często jako argument w
arsenale entuzjastów obniżki podatków, którzy dowodzą, że w
celu zwiększenia dochodów budżetowych podatki trzeba obniżać a
nie podnosić.
Koncepcja amerykańskiego ekonomisty
zyskała tyleż zwolenników co przeciwników. Krytycy twierdzą, że
nie ma żadnych dowodów na jej prawdziwość . Mnie przekonują
jednak praktyczne przykłady, z nie tak odległej znowuż historii
naszego kraju. Jesienią 2002 roku ówczesny szef resortu finansów
Grzegorz Kołodko zdecydował o obniżce akcyzy na wódkę aż o 30
proc., z 6278 do 4400 zł na 100 litrów czystego spirytusu. Efekty
szaleńczego zdawałoby się posunięcia zaskoczyły nawet samego
Kołodko. Minister liczył wprawdzie na to, że obniżka cen alkoholu
pozwoli ograniczyć import nielegalnej wódki zza wschodniej granicy
i zwiększyć obroty w legalnych sklepach. Dzięki temu, mimo obniżki
stawki, przychody z akcyzy miały nie spaść. Tymczasem wzrosły i
to sporo, z 3,9 mld zł w 2002 roku do 4,1 mld zł w 2003 roku i 4,6 mld zł w 2004 r.
Wcześniej przez kilka kolejnych lat rokrocznie malały. Inny
przykład z naszego podwórka to obniżka podatku dochodowego dla
dużych firm. W 2004 roku jego stawka spadła z 27 do 19 proc.
Rezultat? W 2003 roku budżet zarobił na CIT 15 mld zł. Po obniżce
podatku przychody wzrosły do 18 mld zł.
Nie można być oczywiście pewnym, że
to obniżki stawek podatkowych spowodowały wzrost przychodów w obu
przypadkach. Być może zadziałały inne czynniki, takie jak choćby
ożywienie gospodarcze. Mnie się jednak wydaje, że decydujące
znaczenie miały tu obniżki podatków. Teraz podwyżki mogą
zadziałać na niekorzyść budżetu. Przy tym nie liczyłbym na to,
że spożycie alkoholu zmaleje, co byłoby całkiem pożądanym
skutkiem ubocznym polityki podatkowej państwa. Amatorzy trunków
wysokowyskokowych po prostu kupią wódkę u „Ruskich” a nie w
monopolowym i swoje wypiją, ale budżet na tym nie zarobi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz