środa, 15 sierpnia 2012

Planner finansowy w komórce już za chwilę

Millennium kończy prace nad udostępnieniem swojego Managera Finansów w smartfonach. Jak powiedział mi wczoraj Ricardo Campos, dyrektor departamentu bankowości elektronicznej w tym banku, w ciągu kilku najbliższych tygodni klienci Millennium zyskają managera jako dodatkową funkcjonalność aplikacji mobilnej.
Narzędzie do planowania domowego budżetu dostępne jest dziś w kilku instytucjach, m.in. w BPH, Banku Śląskim czy Meritum. Jednak korzystanie z niego jest możliwe jedynie z poziomu przeglądarki internetowej. To uzasadnione bo wykresy i zestawienia łatwiej przeglądać na dużym ekranie komputera, niż na niewielkim wyświetlaczu telefonu komórkowego. Ale i możliwość korzystania z plannera w smartfonie ma swoje plusy. O ile oprogramowanie jest w stanie przypisać do odpowiedniej kategorii płatności kartą, o tyle nie może tego zrobić w przypadku transakcji gotówkowych. Klienci w tej sytuacji muszą zbierać rachunki lub zapisywać takie wydatki a następnie wklepywać w komputerze. Bywa to uciążliwe i w dodatku naraża na pominięcie niektórych zakupów. Rozwiązanie, które wprowadzi wkrótce Millennium, nieco ułatwi życie najbardziej skrupulatnym klientom banku, bo gotówkowe płatności będą mogli od razu po ich wykonaniu wpisać do odpowiedniej kategorii w aplikacji dostępnej w smartfonie.
Pojawia się jednak pytanie, czy narzędzia z kategorii PFM (personal finance management) są Polakom w ogóle potrzebne i czy nie pełnią przypadkiem roli kwiatka do kożucha. Ich zwolennicy twierdzą, że nie i przywołują przykład Stanów Zjednoczonych, gdzie zrobiły ogromną karierę. Tam największą popularnością cieszą się aplikacje dostarczane przez niezależne serwisy, umożliwiające podpięcie do PFM kilku rachunków z różnych banków. Amerykanie są nawet w stanie płacić za dostęp do takich narzędzi kilka czy kilkanaście dolarów miesięcznie. Ale nie bez powodu.
Amerykańskim bankom nie jest na rękę podpowiadanie swoim klientom, ile i na co wydali. Większość amerykańskich instytucji nie rozlicza transakcji on line. Klienci nie wiedzą ile aktualnie mają na rachunku i często wydają więcej niż mogą. Banki zaś zarabiają masę kasy na przeterminowanym długu. Stąd popularność narzędzi PFM, które pomagają utrzymać budżet domowy w ryzach. I dlatego też rozwiązania takie oferowane są przez zewnętrzne firmy a ludzie są w stanie za nie zapłacić.
A w Polsce? Aby sprawdzić ile jest na koncie wystarczy otworzyć komputer lub zajrzeć do aplikacji w smartfonie. Wszystkie transakcje naliczane są on line. Nie trzeba więc zbierać rachunków i liczyć wydatków samodzielnie, by wiedzieć na czym się stoi. Moim zdaniem Polakom oprogramowanie PFM do szczęścia potrzebne jest jak kolarzom wrotki. No chyba, że banki dodadzą do managerów finansowych nową wartość. Na przykład pokażą, ile i na co wydają inni klienci, jak to już robi Śląski. To pozwala budować lepszy budżet i dostrzec możliwości zaoszczędzenia pieniędzy. Campos zapewnia, że w Millennium takie funkcje także się pojawią. Jeżeli tak rzeczywiście się stanie, a w ślady tych instytucji pójdą inne, dla PFM widzę pewną szansę na sukces w naszym kraju.

Brak komentarzy: