czwartek, 30 sierpnia 2012

Pocztowy nie chce pod skrzydła PKO

W ciągu paru ostatnich dni odebrałem kilka telefonów od swoich znajomych z branży finansowej z pytaniem, czy przypadkiem nie wiem, jaka agencja PR wygrała przetarg na świadczenie usług dla Banku Pocztowego. Nie miałem pojęcia, że Pocztowy w ogóle ogłosił taki przetarg i że poszukuje wspomagacza w postaci specjalistów od PR-u. Doszedłem jednak do wniosku, że skoro kilka osób dopytuje się o to, a informacji tej nie udało się im zdobyć w inny sposób, to musi to być jakaś wielka tajemnica, którą trzeba odkryć.
Zadzwoniłem więc do rzeczniczki Pocztowego. Zarzekała się, że żadnego takiego przetargu nie ma i nie było a jedyny, o jakim wie, to przetarg na kompleksową obsługę reklamową, którą niedawno wygrała agencja Arip.
Zaintrygowało mnie to jeszcze bardziej, bo albo pani rzecznik nie mówi mi prawdy, albo moim znajomym coś się pomieszało i pomylili PR z reklamą. Skontaktowałem się z dobrym kolegą z jednej z większych agencji public relations, obsługującej duże instytucje finansowe. On też słyszał, że Pocztowy szuka takiej firmy. Wszystko przez zapowiedziany niedawno plan połączenia Banku Pocztowego z detalicznym gigantem PKO BP, który jest jego mniejszościowym udziałowcem. Pocztowcom bardzo to ponoć nie na rękę więc szukają specjalistów, którzy podpowiedzą im jak takie połączenie zdyskredytować.
Zastanowiłem się przez chwilę, dlaczego tak Pocztowy pod skrzydła PKO nie chce trafić. Pierwsza myśl – Pocztowcy po prostu boją się o własne posady, które będą zagrożone, gdy fuzja się zrealizuje. Mój redakcyjny kolega, którego dziennikarskie doświadczenie jest o wiele większe niż moje, o życiowej mądrości nie wspominając, przyrównał sytuację Pocztowego do swojego kubka na herbatę, stojącego akurat na biurku. Stwierdził, że gdybym ja chciał przejąć ten należący do niego kubek, to nie pytałbym kubka, czy na to ma ochotę. Managerowie Pocztowego są teraz w sytuacji tego naczynia na herbatę i musi ich to po prostu bardzo frustrować. Nikt ich o opinię w sprawie połączenia nie pyta, bo PKO wszystko dogaduje z Pocztą Polską, która trzyma w ręku większość akcji ich banku.
Takie wyjaśnienie nie do końca mnie przekonało. Kolega dodał jednak, że zarządzający Pocztowym to w większości osoby z BRE Banku, które odeszły z niego w momencie, gdy posadę tam stracił prezes Sławomir Lachowski. Taki Pocztowy dla Lachowskiego to żaden tam splendor, ale dla jego byłych podwładnych piastowanie stanowisk w banku z milionem klientów daje możliwość pokazania się i wybicia. Potrzebują na to jednak czasu. Pocztowy szybko zdobywa rynek, wystarczy spojrzeć na statystyki dotyczące liczby kont osobistych. Jeszcze dwa, trzy lata i bank ten może wbić się do czołówki detalistów. Przejęcie przez PKO zabiera mu tę szansę. Stąd prawdopodobnie starania zarządu Pocztowego o to, by fuzja do skutku nie doszła.
To rzeczywiście może być prawda, choć jeden z moich znajomych z branży, nazwijmy to, medialnej, ma jeszcze inną hipotezę. Twierdzi, że ludzie z Pocztowego mają przygotować Lachowskiemu grunt pod ewentualny desant na stanowisko prezesa PKO BP. Nie jest tajemnicą, że były prezes BRE chciałby zostać szefem PKO. Przejęcie Pocztowego i najprawdopodobniej degradacja szefów tego banku kosztem ludzi obecnego szefa PKO Zbigniewa Jagiełły, szanse na desant praktycznie przekreślają. Zastanawiam się tylko, jak taki desant miałby wyglądać. Choć prawdą jest, że obie hipotezy nawzajem się nie wykluczają
Z mojego punktu widzenia ciekawe będzie w jaki sposób Pocztowy będzie rozgrywać teraz dezawuowanie fuzji z PKO. I jak na tym wszystkim wyjdą klienci, choć nie sądzę, żeby ich to specjalnie obeszło. Chyba, że celem PKO jest wchłonięcie Pocztowego i zlikwidowanie jego marki, co nie jest wykluczone. Wtedy na pewno na tym stracą, bo oferta BP pod wieloma względami jest lepsza niż PKO.
Na marginesie warto dodać, że próba przejęcia Pocztowego przez największego w Polsce detalistę to doskonały dowód na to, jak dobrą pracę wykonują szefowie BP. Przez lata bank ten sobie był i nikomu nie przeszkadzał. Teraz nagle stał się obiektem pożądania. Widać PKO BP widzi w nim zagrożenie i nie chce pozwolić, by pod jego bokiem wyrósł mu groźny rywal, konkurujący o tego samego klienta w mniejszych miejscowościach. Osobiście zabolało mnie też, że rzeczniczka Pocztowego nie powiedziała mi prawdy o przetargu, chyba że sama jej nie zna.

Brak komentarzy: