Wielokrotnie zastanawiałem się,
dlaczego banki z takim oporem wdrażają przelewy natychmiastowe.
Krajowa Izba Rozliczeniowa system do obsługi tego rozwiązania
uruchomiła już kilka miesięcy temu ale na razie przystąpiły do
niego tylko cztery instytucje: BRE, Śląski, Meritum i Millennium. Z
tego co wiem w tym roku grono to powiększy się o jeszcze dwa
podmioty – BZ WBK i Alior.
Oficjalne zwłokę we wprowadzaniu
nowej usługi banki argumentują brakiem czasu i budżetu na
przystosowanie do niej swojego oprogramowania. Niedawno pisałem, że
prywatna spółka Blue Media uruchamia konkurencyjny dla KIR-u system
Blue Cash. Jej szansą na wygranie konkurencji z izbą jest właśnie
fakt, że nie wymaga od banków tak wielu działań przygotowawczych.
Wydaje mi się, że jest jeszcze jedna
przyczyna wzbraniania się przed szybkimi przelewami. W
ubiegłym tygodniu byłem w Krakowie na międzynarodowej konferencji
europejskich izb rozliczeniowych. Miałem okazję rozmawiać z
ekspertami z naszego kraju i z zagranicy. I wyłonił mi się obraz
polskich banków, które wcale nie chcą mieć szybkich przelewów,
bo stracą na tym pieniądze, i to całkiem niemałe. Dlaczego?
Nie jest tajemnicą, że dziś bankowcy zarabiają na przetrzymywaniu środków swoich klientów. Jeżeli
ktoś zleci przelew jednego dnia wieczorem, środki od razu znikają
z jego konta, ale do nadawcy wychodzą dopiero następnego dnia po
godz. 11. Tak działa tradycyjny system Elixir. Przez te kilkanaście
godzin bank może kasą obracać i zarabiać na tym niezłe
pieniądze. Mówi się, że nawet pół miliona złotych na dobę.
Niezły zysk, co nie?
Nie dziwi więc opór przed
wprowadzaniem nowej usługi. Pozostaje mieć nadzieję, że
konkurencja wymusi na instytucjach udostępnienie szybkich przelewów,
bo te w wielu sytuacjach po prostu się przydają. W Wielkiej
Brytanii, gdzie przelewy natychmiastowe wystartowały kilka lat temu,
już kilkanaście procent operacji wykonywanych przez klientów
indywidualnych to transakcje ekspresowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz