Nie dalej jak trzy dni temu Fundacja
Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego, znana z walki o obniżenie prowizji
interchange, zorganizowała konferencję prasową, na której
zapowiedziała rychłe przedstawienie wyników pewnego badania. Ma
ono dowodzić, jak dużo w naszym kraju kosztuje obsługa kart
płatniczych na tle kosztów obsługi gotówki. Sondaż, zainicjowany
przez FROB, ma patronat Narodowego Banku Polskiego, a przeprowadzany
jest przez specjalistów z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu
Warszawskiego i firmy Millward Brown SMG/KRC.
Według mnie jest oczywistością, że
dziś właściciele sklepów płacą dużo mniej za obsługę gotówki
niż za przyjmowanie transakcji kartami. Problem pojawia się jednak
wtedy, gdy przychodzi to wszystko pokazać na konkretnych liczbach i
dla całego rynku. Moim skromnym zdaniem jest to niewykonalne. I
żadnym specjalistom nie uda się tego badania przeprowadzić tak, by nikt do
wyników ich pracy nie mógł się przyczepić. Dotyczy to także
sondażu, o którym piszę, zwłaszcza, że sama jego metodologia ma
już luki. Nie uwzględnia choćby wpływu rozpoczęcia akceptacji
płatności kartą na zwiększenie obrotów w placówkach handlowych. Badanie nie
bierze też pod uwagę, że dziś obsługa kasowa, przede wszystkim
dla dużych firm, oferowana jest przez banki jako gratis w pakiecie
większej liczby usług finansowych. Gdyby urealnić jej koszt, a do tego w rzeczywistości może dojść już niedługo,
na pewno będzie on sporo wyższy, niż przyjęto w badaniu. Obawiam
się zatem, że końcowy raport z sondażu, który mamy poznać pod
koniec przyszłego miesiąca, od razu znajdzie się w ogniu krytyki
przeciwników ustawowego ścięcia interchange, z MasterCardem w
pierwszym szeregu.
Tymczasem już w poniedziałek nieznana
mi dotąd Fundacja im. Pułaskiego organizuje konferencję, na której
ma przedstawić inny raport, tym razem o zgubnym wpływie regulacji
na rynek kart, z jakim ponoć zetknęła się Hiszpania pod koniec
ubiegłej dekady. Coś mi tu pachnie pozakulisowym działaniem
MasterCarda. Nie chcę dezawuować Fundacji im. Pułaskiego. To, że
ja jej nie znam nie znaczy przecież, że jest mało znana i że jej
opinie nie mają wartości. Jednak szperając w internecie z
łatwością można się zorientować, że dotychczas fundacja ta
zajmowała się przede wszystkimi kwestiami polityki międzynarodowej.
Skąd tu nagle zainteresowanie rynkiem kart?
Ponadto udowadnianie zgubnego wpływu
regulacji hiszpańskim przykładem, to ulubione zajęcie MasterCarda,
który do tej pory sprzeciwia się jakiejkolwiek ingerencji władzy w
oligopol na rynku transakcji kartowych. Skojarzenia nasuwają się
więc same.
Wybieram się na poniedziałkową
konferencję Fundacji im. Pułaskiego. Jestem ciekaw odpowiedzi jej
przedstawicieli na kilka niewygodnych pytań, które mogą paść.
Jeżeli dowiem się czegoś ciekawego, na pewno napiszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz