Miałem
przyjemność być w tym roku na dwóch festiwalach muzycznych: kilka tygodni temu
w Gdyni a w miniony weekend – w Katowicach. W obu przypadkach teren imprez był
strefą wolną od gotówki. We wszystkich punktach handlowo-usługowych oraz
gastronomicznych można było płacić wyłącznie kartą lub specjalnymi kuponami,
przypominającymi kartki na mięso z czasów PRL, które można było zakupić przed wejściem na teren festiwalu.
Wszystko
byłoby w porządku gdyby nie fakt, że terminale obsługiwane przez firmę PEP
akceptowały tylko karty MasterCarda. Spotkałem się z absurdalnymi wręcz
sytuacjami, gdy odrzucane były płatności plastikami, wydanymi przez bank –
sponsora jednego z wydarzeń, tylko dlatego, że na ich awersie znajdowało
się logo Visy.
Gości pragnących zapłacić Visą witała taka
informacja:
Rozumiem,
że tego rodzaju działanie jest zgodne z prawem, bo akceptant ma prawo
decydować, które karty przyjmuje. Rozumiem także konkurencję pomiędzy obiema
organizacjami płatniczymi, które wszelkimi sposobami walczą o zagarnięcie jak największej
części płatniczego tortu. Wydaje mi się jednak, że w tym wypadku ta walka
poszła o drobinę za daleko, ze stratą zarówno dla Visy jak i MasterCarda oraz,
co najważniejsze, wizerunku rynku, o którym mówi się, że jest
najnowocześniejszy w Europie.
Jej skutkiem było to, że duża część festiwalowych
gości po przykrych doświadczeniach z odmową płatności Visą, wcale nie kupowała
kart prepaid MasterCarda, dystrybuowanych podczas festiwali, tylko wyciągała
gotówkę z bankomatów i wymieniała ją na archaiczne kupony. W całym zamieszaniu nawet część osób
posiadających plastiki z logo MasterCarda, będąc świadkiem odmowy płatności Visą, wymieniała gotówkę na kupony z obawy o to,
że za piwo czy frytki nie będzie mogła zapłacić kartą.
Czy
taki efekt chciał osiągnąć MasterCard? Raczej nie, zwłaszcza,
że na dłuższą metę może to zadziałać zdecydowanie negatywnie na zwyczaje
płatnicze użytkowników kart. Na
marginesie warto wspomnieć, że Visa nie jest święta, bo w przeszłości także uciekała
się do podobnych działań przy różnych imprezach, np. podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie w 2012
roku.
Przy
okazji ostatnich wydarzeń w praktyce doświadczyłem, jaki skutek może przynieść
rezygnacja z zasady honor all cards. Zgodnie z nią akceptant przyjmujący karty
danej organizacji płatniczej, musi przyjmować je wszystkie, niezależnie czy to
tania debetówka czy droższa kredytówka. Jeżeli ta zasada zostanie zniesiona, a
europejscy urzędnicy chcą tego w imię uwolnienia rynku, zamieszanie zrobi
się niemiłosierne a stracą na tym wszyscy.
3 komentarze:
Byłam w Katowicach aż szkoda gadać co to było...
Nie bardzo rozumiem w czym problem - moim MasterCardem mogłem płacić i wcale nie uważam, że to samobój, a raczej punkt dla MasterCard, że potrafi taką imprezę obsłużyć.
Oczywiście mastercardem można było płacić, ale visą już nie. Obsługą imprezy od strony płatności zajmował się nie MasterCard tylko firma PEP. Prawdopodobnie z inspiracji MC zablokowała możliwość płacenia innymi kartami niż z logo MC. Dlaczego? Jak sądzę ze względów wizerunkowych. Zamiar był pewnie taki aby utrwalić w klientach przekaz, że na festiwalach to płacić można tylko mastercardem. Co miało kolejnych ludzi skłonić do wybierania banku oferującego karty firmy MasterCard, a nie np. Visy. Jednakże rezultat tego był taki, że wielu gości festiwalu nie płaciło ani kartami Visy a nie MC, tylko głupimi kuponami. I taki może być też długofalowy skutek: ludzie nie wiedząc dlaczego i która kartą mogą płacić a którą nie, wybiorą bezpieczniejsze rozwiązanie, czyli gotówkę. Straci na tym nie tylko Visa, ale i sam MasterCard. Stąd mój wniosek, że decyzja MC to samobójczy gol.
Prześlij komentarz