Mam dobrego kolegę,
który obok wielu zalet ma pewną wadę: oszczędzanie przychodzi mu
z niewiarygodną wręcz trudnością. Niezależnie od przyjętych
metod oraz mocy postanowienia, na dłuższą metę nic z tego nie
wychodzi. Zawsze znajduje cel, na który można wydać właśnie
odłożone pieniądze.
Z wielką radością
kolega przyjął więc parę miesięcy temu do wiadomości, że jeden z banków wprowadził do
oferty nowy produkt oszczędnościowy, którego największą zaletą
ma być oszczędzanie mimo woli. Tak, tak, mam na myśli mSavera
mBanku. Wkrótce potem pomysł został skopiowany przez Credit
Agricole, który uruchomił program „Oszczędzanie na okrągło”.
Oba rozwiązania różnią się od siebie pewnymi szczegółami, ale
zasada działania jest podobna: przy każdym użyciu karty, na
specjalnym rachunku lądować ma pewna niewielka sumka, pobierana z
konta osobistego. Jej wielkość uzależniona jest od kwoty
transakcji. Zazwyczaj jest to różnica między faktycznym wydatkiem
a jakąś okrągłą liczbą. Ze względu na to, że efektem takiego
zaokrąglanie są niewielkie ubytki z konta, oszczędzanie ma się
odbywać w miarę bezboleśnie dla użytkownika. Klient ma po prostu
nie odczuwać tego, że za każdym razem gdy płaci kartą oszczędza
kilka złotych.
Przyznać muszę, że
zaraz po rozpoczęciu oszczędzania z mSaverem mój znajomy był
zachwycony tym rozwiązaniem. Miał świadomość, że odkłada
pieniądze a jednocześnie w ogóle nie odczuwał ubytku tych sum z
konta. Tak to działało do czasu, aż któregoś pięknego dnia
postanowił sprawdzić, ile z tych końcówek udało mu się
nazbierać. Okazało się, że na specjalnie wydzielonym rachunku
znalazło się już kilkaset złotych. Wprost ciężko było mu w to
uwierzyć, bo wcześniej nigdy to się nie udawało.
Niestety, wraz z
uzyskaniem wiedzy o takim sukcesie pojawiły się pierwsze problemy.
Mój znajomy zaoszczędzoną kwotę zaczął traktować jak ekstra
przychód, premię czy trzynastą pensję, którą można po prostu
wydać. W głowie zaś zaczęły kiełkować pomysły, co by tu za to
można było kupić. Choć pieniądze wciąż jeszcze widnieją na
jego rachunku, to ich przyszłość nie jest pewna. Najwyraźniej w
jego przypadku sprawdza się powiedzenie, że czego oczy nie widzą,
tego sercu nie żal. Zaś oba banki, czyli mBank i Credit Agricole,
aby odnotowywać sukcesy w pozyskiwaniu oszczędności na dłużej, w
swoje systemy wpleść muszą jakiś mechanizm zabezpieczający przed
niekontrolowanym wzrostem żalu. Domyślam się bowiem, że wielu
klientów będzie miało podobny problem, jak mój znajomy.
6 komentarzy:
Najlepsza rada na oszczędzanie - odkładać zaraz jak się dostanie wypłatę. Natychmiast!
To święta prawda, ale do tego potrzebna jest odrobina przynajmniej silnej woli :)
Słyszałam o odkładaniu 1 zł codzienne na coś ekstra na koniec roku lub na -niestety jakąś dziurę. z msever jest ok ale ta zagwozdka to wybieranie bezpłatne swoich oszczędności raz w miesiącu ,częsciej za opłatą. Namówiono mnie na to, zobaczymy c. d. na razie do przelewu na opłaty doliczam z góry po 5 zł- to jakby ta opłata bankowa, tylko ze wraca do mnie a bank nią dysponuje
Dlaczego nie mamy pieniędzy, trudno je odłożyc? Bo ich nie widzimy , są wirtualne na rachunkach, przelewamy cyferki
To prawda, kiedyś moi rodzice przynosili wypłatę w garści do domu i robili kupki: tyle na rachunki, tyle na paliwo, tyle na jedzenie itd. zawsze coś tam odkładali. Ale nie wiem, czy fakt, że to im się udawało to zasługa braku konta i posługiwania się gotówką, czy raczej umiejętnego podejścia do swoich finansów...
moim zdaniem wielką wadą mSavera (i analogicznego rozwiązania w MultiBanku) jest zasmiecona okropnie historia podstawowego konta tymi złotówkowymi przelewami. Bo kazda transakcja owocuje kolejnę, na mSaver. W rezultacie trudno odszukać konkretną transakcję i ciągle trzeba filtrować historię operacji
To prawda, można było to chyba rozwiązać trochę lepiej,np. wstawić z automatu filtr: nie pokazuj przelewów na mSaver...
Prześlij komentarz