Znam bardzo dużo analiz, z których
wynika, że używając w sklepach bezgotówkowych instrumentów płatniczych takich
jak karty, wydajecie dużo więcej pieniędzy, niż gdybyście używali gotówki.
Wymienię tu tylko kilka z nich. W 2012 roku na zlecenie Fundacji Rozwoju Obrotu
Bezgotówkowego dr Jakub Górka wykonał badanie akceptacji kart w firmach. Wyszło
mu, że średnia płatność gotówką to niewiele ponad 28 zł. Natomiast konsument
korzystający z karty zostawia każdorazowo w sklepie średnio ponad 83 zł.
W tym samym roku Narodowy Bank Polski przeprowadził
badanie zwyczajów płatniczych Polaków. Donosi ono, że kartą kredytową wydajemy
średnio 132 zł, debetówką – 89 zł a gotówką jedynie 38 zł. Wreszcie rok temu,
gdy Biedronka rozpoczęła akceptację płatności mobilnych PeoPay wyszło, że za pomocą
tego narzędzia ludzie wydają u niej średnio ok. 50 zł, podczas gdy gotówką – niecałe
30 zł. Miało to dowodzić zasadności instalacji w jej sklepach terminali do
płatności kartą.
Informacje takie są pożywką dla
przeciwników kart. Podnoszą oni, że korzystając z plastiku wydajecie więcej, tracicie
kontrolę nad finansami i narażacie się na popadnięcie w niechciane długi. Możecie uznać to za herezję, ale uważam, że prawda jest zupełnie inna a
badania, o których wspomniałem wyżej, wcale mojej tezie nie przeczą.
Mam znajomego, który karty używa jedynie
w bankomacie a za wszystko płaci gotówką. Wybierając się do sklepu robi
dokładną listę zakupów i szacuje, ile będzie musiał na nie wydać. Następnie
wyciąga adekwatną kwotę z maszyny i odwiedza hipermarket. Wielokrotnie zdarzyło
się jednak, że w trakcie wędrówki między sklepowymi półkami przypomniał sobie, iż
musi kupić jeszcze jakieś dwie czy trzy rzeczy spoza listy. Oczywiście wkładał
je do koszyka, ale przy kasie okazywało się, że brakuje mu kilku złotych. Aby
nie blokować kolejki odkładał część produktów a za resztę płacił. Następnie
dobierał gotówkę z bankomatu i dokupował brakujące rzeczy. Czy to znaczy, że
wydał mniej? Oczywiście nie, ale płatności gotówką były dwie a każda z nich
średnio o połowę niższa, niż gdyby za wszystko zapłacił raz kartą.
Ten prosty przykład pokazuje, jak
statystycy nas okłamują. A przecież na średnią wysokość płatności gotówką wpływ
mają także takie transakcje, jak zakup biletu autobusowego czy gazety w kiosku.
Zazwyczaj rozliczamy je banknotami a nawet monetami, bo w wielu takich miejscach
terminali wciąż nie ma. Gdybyśmy mogli płacić za to bezgotówkowo, statystyczny
średni wydatek kartą byłby o wiele niższy niż obecnie.
Mam jeszcze inny przykład, tym razem z własnego
życia. Za wszystko staram się płacić kartą, bo zawsze wydaję tylko tyle, ile w
danej chwili muszę. Czasem jednak nie mogę obyć się bez gotówki. I wtedy wybieram kwotę zazwyczaj większą niż potrzebuję, bo bankomaty mają swoje
ograniczenia. Po dokonaniu płatności w portfelu zostaje zazwyczaj kilkanaście
czy kilkadziesiąt złotych. I wiecie co? Za każdym razem te pieniądze rozchodzą się
w mgnieniu oka. Wiedząc, że mam przy sobie gotówkę mój mózg właściwie bez mojej
wiedzy znajduje dla niej przeznaczenie. Słodki baton, puszka koli, orzeszki. Pieniądze
znikają, nawet nie wiem kiedy. Gdybym ich nie miał przy sobie, tych
wydatków bym nie ponosił, z korzyścią dla mojego portfela i żołądka.
Oczywiście wszystko co napisałem ma
zastosowanie do karty debetowej. Jeżeli korzystacie z kredytówki sytuacja jest zgoła odmienna. Perspektywa okresu bezodsetkowego oraz odroczonej płatności może sprawić,
że rozsądek Was na chwilę opuści i wydacie więcej niż planowaliście. Dlatego
wszystkich swoich czytelników i znajomych namawiam do przemyślenia, czy ten
instrument na pewno jest im potrzebny. Ale to już temat na inny wpis.
Jeżeli macie podobne zdanie jak ja albo uważacie,
że nie mam racji, możecie dać upust swoim odczuciom w komentarzach, do czego zachęcam.
Fot. na licencji CC
5 komentarzy:
Kolejny fenomenalny wpis tutaj! :) Bardzo ciekawie tłumaczysz negatywną dla kart statystykę - i to całkiem logicznie brzmi!
Sam korzystam z kart głównie dlatego, iż poluję na bankowe promocje. Płacąc gotówką nie udałoby się z wielu z nich skorzystać. Oczywiście są też sklepy, które honorują płatności gotówką poprzez dawanie małego rabatu - i wtedy warto dokładnie przeanalizować jaką opcję wybrać, bo bank za płatność kartą może np. zaoferować cashback.
Osobiście widzę prawie same plusy w płaceniu plastkiem - prawie, bo martwi mnie to, że banki wiedzą dzięki temu dokładnie na co i kiedy potrzebuję wydać pieniądze. Ale i na to znalazłem względnie sposób - po prostu korzystam z kart różnych banków w różnych potrzebach zakupowych! :)
Pozdrawiam, niecierpliwie czekając na kolejny wpis!
Przyznam się że ja dopiero nie dawno zacząłem korzystać z płatności kartą ponieważ do tej pory zawsze wykorzystywałem do tego celu gotówkę, pomimo że w portfelu miałem kartę którą mogłem również zapłacić. Dopiero kiedy założyłem konto w nowym banku przełamałem się i zacząłem płacić kartą, początkowo tylko za paliwo ale później poszło już to w wszystkie inne możliwe strony. Faktycznie jeśli nie wypłaca się gotówki i płaci kartą to tych pieniędzy ubywa jakby mniej, tyle że nie wszędzie jeszcze uda nam się zapłacić w ten sposób a szkoda
A ja kupuję tylko tam, gdzie mogę zapłacić kartą. W efekcie pikam PayPassem jak szalony i w ten sposób wydaję nierzadko kilkakrotnie więcej, niż bym wydał gotówką.
Dlatego, że płacąc kartą nie widzę, jak mi te pieniążki uciekają. Odwrotnie, niż przy gotówce.
W chwili, kiedy cała karta jest „wydojona”, a ja zobaczyłem, jak szybko wydałem te pieniądze – przerzucam się na gotówkę i nagle jestem super-oszczędnym człowiekiem. ;-)
Pozdrawiam, miłego dnia
Łukasz Otlewski
Panie Tomaszu, a czemu przeszkadza Panu to, że banki będą wiedziały co i gdzie Pan kupuje? Efektem tego może być np. to, ze dostanie Pan propozycje rabatu ze sklepu współpracującego z Pana bankiem. Jeżeli ktoś z jakichś powodów chce ukryć co i gdzie kupuje oczywiście powinien użyć gotówki, ale na co dzień chyba nie ma takiej potrzeby? Proszę zwrócić uwagę na fenomen Facebooka. Czasem aż ciężko zrozumieć, że ludzie są w stanie dzielić się ze światem najbardziej intymnymi informacjami o sobie...
Panie Jacku - nie chcę, by banki wiedziały o mnie za dużo, dlatego iż będą do mnie kierowały nie tylko spersonalizowane promocje, ale również reklamy! A są specjaliści którzy naprawdę wiedzą jak podejść każdego, nawet oszczędnego klienta ;)
Poza tym to nie jest zbyt bezpieczne, by bank gromadził dane o mnie - może je np. sprzedać firmom ubezpieczeniowym (oczywiście, że jest to nielegalne, ale ja nie wierzę w 100% uczciwość polityków, banków, instytucji publicznych) - a to może niezbyt korzystnie odbić się np. na stawkach ubezpieczeń. To oczywiście jeden z przykładów, takich działań może być więcej...
Personalizowane promocje za to chętnie przyjmę ;) Nie ma jak widać idealnego rozwiązania.
Prześlij komentarz