czwartek, 30 października 2014

Banki nie będą już tracić sił na walkę o milion switchersów

Bankowy żargon nie przestaje mnie fascynować. Ostatnio poznałem nowe określenie na klientów, którzy dla dodatkowego procenta na lokacie czy rabatu w sklepie z jeansami są w stanie zmienić dostawcę rachunku. To o nich banki walczą od lat oferując tzw. moneybacki, tablety czy modne ostatnio gwarancje wysokości opłat.

Ale switchersi, bo tak bankowcy określają tych klientów, jako grupa mają podstawową wadę: jest ich mało. Szacuje się, że stanowią kilka procent całego rynku, co w liczbach bezwzględnych daje jakieś 1,2 mln osób. Zważając na fakt, że bije się o nich przynajmniej kilkunastu konkurentów, nie licząc banków spółdzielczych i SKOK-ów, to skromna liczba.

Na rynku funkcjonuje ok. 6 mln kat kredytowych. Mówi się, że dzięki znacznemu spadkowi maksymalnego oprocentowania kredytów popularność tego instrumentu znacznie wzrośnie. Jeśli namówią cię na kredytówkę, musisz wiedzieć, czego nią nie robić. Przeczytasz o tym w jednym z moich wcześniejszych wpisów: http://www.opieniadzachpopolsku.blogspot.com/2014/10/namowili-cie-na-kredytowke-uzywaj-ale-z.html

Tymczasem wśród pozostałych użytkowników rachunków całkiem sporo jest takich osób, które mają po kilka kont, ale większości z nich używają z rzadka. Świadczą o tym fakty. Z danych Narodowego Banku Polskiego wynika, iż ROR-ów jest prawie 40 mln, ale raport netB@nk mówi, że aktywnych użytkowników bankowości elektronicznej jest jedynie 12 mln. Biorąc pod uwagę, że może drugie tyle korzysta z banku analogowo, np. w oddziale, to wciąż pozostaje kilkanaście milionów kont, założonych jako drugie bądź kolejne. Czy można ich właścicieli przekonać do aktywniejszego korzystania z rachunków?

Część bankowców uważa, że tak a walka o ich aktywizację może być wkrótce ważnym trendem na rynku. Jak to może wyglądać pokazuje przykład mBanku, który właśnie startuje z programem nakłaniającym swoich pasywnych klientów do częstszego korzystania z konta. Osoby te wkrótce dostaną tradycyjną pocztą listy zachęcające do odebrania telefonu z mBanku. Dzwoniący doradcy w zamian za zalogowanie do serwisu internetowego czy użycie karty zaproponują klientom bonusy. Wśród nich na przykład duże rabaty za zakupy w sieciach handlowych takich jak Lidl.

Do nieaktywnych klientów mBanku trafią wkrótce listy o różnej treści, na przykład takiej.




Czy przekonają do częstszego "bankowania"? Okaże się wkrótce a efekty tej akcji mogą stać się wyznacznikiem dla innych graczy. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że mBank wdraża swój pomysł za późno. Właśnie wyłącza stary system transakcyjny zastępując go nowym. Klient, który nie logował się do mBanku od jakiegoś czasu, pamięta serwis w postaci tradycyjnej tabelki. Gdy zamiast tego zobaczy napakowaną gadżetami kolorową, łowicką wycinankę, może być przynajmniej zaskoczony taką odmianą. Nie wiem, czy będzie czuł się pewnie i komfortowo w tym nowym środowisku, a na pewno będzie miał kłopot, żeby się w nim odnaleźć

Z drugiej strony pomysłodawcy akcji zapewne wyszli z założenia, że skoro jest grupa klientów, która i tak nie korzysta z usług mBanku, to zachęcając ją do powrotu nawet w takim momencie niczego się nie ryzykuje.

Ostatnimi czasy do placówek bankowych chodzimy coraz rzadziej. Większość czynności wykonujemy za pośrednictwem zdalnych kanałów dostępu do usług, takich jak internet czy aplikacje mobilne. Tutaj znajdziecie wpis o tym po co jeszcze chodzimy do stacjonarnych oddziałów banków: http://www.opieniadzachpopolsku.blogspot.com/2014/10/do-banku-chodzimy-zamykac-konta.html

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Czy coś wiadomo więcej o współpracy mBanku z Lidl, czy to tylko jednorazowa akcja czy może na dłużnej?

Unknown pisze...

Z tego co wiem, to przynajmniej na razie, jest to akcja jednorazowa...