Bankowy żargon nie przestaje mnie fascynować. Ostatnio poznałem nowe określenie na klientów, którzy dla dodatkowego procenta na lokacie czy rabatu w
sklepie z jeansami są w stanie zmienić dostawcę rachunku. To o nich banki
walczą od lat oferując tzw. moneybacki, tablety czy modne ostatnio gwarancje wysokości opłat.
Ale switchersi, bo tak bankowcy określają tych klientów, jako grupa mają
podstawową wadę: jest ich mało. Szacuje się, że stanowią kilka procent całego rynku,
co w liczbach bezwzględnych daje jakieś 1,2 mln osób. Zważając na fakt, że bije się o nich przynajmniej kilkunastu konkurentów, nie licząc banków spółdzielczych i
SKOK-ów, to skromna liczba.
Na rynku funkcjonuje ok. 6 mln kat
kredytowych. Mówi się, że dzięki znacznemu spadkowi maksymalnego
oprocentowania kredytów popularność tego instrumentu znacznie wzrośnie. Jeśli namówią
cię na kredytówkę, musisz wiedzieć, czego nią nie robić. Przeczytasz o tym w jednym z moich wcześniejszych wpisów: http://www.opieniadzachpopolsku.blogspot.com/2014/10/namowili-cie-na-kredytowke-uzywaj-ale-z.html
Tymczasem wśród pozostałych użytkowników
rachunków całkiem sporo jest takich osób, które mają po kilka kont, ale większości
z nich używają z rzadka. Świadczą o tym fakty. Z danych Narodowego Banku
Polskiego wynika, iż ROR-ów jest prawie 40 mln, ale raport netB@nk mówi, że
aktywnych użytkowników bankowości elektronicznej jest jedynie 12 mln. Biorąc
pod uwagę, że może drugie tyle korzysta z banku analogowo, np. w oddziale, to
wciąż pozostaje kilkanaście milionów kont, założonych jako drugie bądź kolejne.
Czy można ich właścicieli przekonać do aktywniejszego korzystania z rachunków?
Część bankowców uważa, że tak a walka o
ich aktywizację może być wkrótce ważnym trendem na rynku. Jak to może
wyglądać pokazuje przykład mBanku, który właśnie startuje z programem nakłaniającym swoich
pasywnych klientów do częstszego korzystania z konta. Osoby te wkrótce dostaną
tradycyjną pocztą listy zachęcające do odebrania telefonu z mBanku. Dzwoniący
doradcy w zamian za zalogowanie do serwisu internetowego czy użycie karty zaproponują
klientom bonusy. Wśród nich na przykład duże rabaty za zakupy w sieciach
handlowych takich jak Lidl.
Do nieaktywnych klientów mBanku trafią wkrótce listy o różnej treści, na przykład takiej.
Czy przekonają do częstszego "bankowania"? Okaże się
wkrótce a efekty tej akcji mogą stać się wyznacznikiem dla innych graczy. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że
mBank wdraża swój pomysł za późno. Właśnie wyłącza
stary system transakcyjny zastępując go nowym. Klient, który nie logował się do
mBanku od jakiegoś czasu, pamięta serwis w postaci tradycyjnej tabelki. Gdy zamiast tego zobaczy napakowaną
gadżetami kolorową, łowicką wycinankę, może być przynajmniej zaskoczony
taką odmianą. Nie wiem, czy będzie czuł się pewnie i komfortowo w tym nowym
środowisku, a na pewno będzie miał kłopot, żeby się w nim odnaleźć.
Z drugiej strony pomysłodawcy akcji zapewne wyszli z założenia, że skoro jest grupa klientów, która i tak nie korzysta z usług mBanku, to zachęcając ją do powrotu nawet w takim momencie niczego się nie ryzykuje.
Z drugiej strony pomysłodawcy akcji zapewne wyszli z założenia, że skoro jest grupa klientów, która i tak nie korzysta z usług mBanku, to zachęcając ją do powrotu nawet w takim momencie niczego się nie ryzykuje.
Ostatnimi czasy do placówek bankowych
chodzimy coraz rzadziej. Większość czynności wykonujemy za pośrednictwem
zdalnych kanałów dostępu do usług, takich jak internet czy aplikacje mobilne.
Tutaj znajdziecie wpis o tym po co jeszcze chodzimy do stacjonarnych oddziałów
banków: http://www.opieniadzachpopolsku.blogspot.com/2014/10/do-banku-chodzimy-zamykac-konta.html
2 komentarze:
Czy coś wiadomo więcej o współpracy mBanku z Lidl, czy to tylko jednorazowa akcja czy może na dłużnej?
Z tego co wiem, to przynajmniej na razie, jest to akcja jednorazowa...
Prześlij komentarz