Potwierdziły się moje informacje na
temat debiutu pierwszego na polskim rynku mPosa zbliżeniowego. Jak już pisałem wprowadzi go
jeden z najmniejszych operatorów terminali – firma Polskie ePłatności, wraz z
producentem urządzeń – firmą Ingenico. O ich planach w tym zakresie przeczytacie tutaj:
Natomiast co to jest mPos oraz kiedy
opłaca się z niego skorzystać przeczytacie w tym tekście:
Dziś PeP oraz Ingenico, na specjalnie
zwołanej w tym celu konferencji prasowej, przedstawiły szczegóły swojej oferty. Jak wspomniałem na wstępie od konkurencji różni się ona przede wszystkim tym,
że proponowane urządzenie, które widzicie poniżej, może obsługiwać płatności bezstykowo.
Z punktu widzenia akceptanta ma to jednak mniejsze znaczenie choć trzeba zauważyć, że skraca czas transakcji. Natomiast z pozycji operatora terminali daje szansę na ubieganie się o dopłatę ze specjalnego funduszu, utworzonego w tym celu przez MasterCarda. Organizacja dopłaca do instalacji mPosów z funkcją bezstykową równowartość 65 euro. Finalnie powinno się to przełożyć na cenę urządzenia, oferowaną akceptantowi.
Z punktu widzenia akceptanta ma to jednak mniejsze znaczenie choć trzeba zauważyć, że skraca czas transakcji. Natomiast z pozycji operatora terminali daje szansę na ubieganie się o dopłatę ze specjalnego funduszu, utworzonego w tym celu przez MasterCarda. Organizacja dopłaca do instalacji mPosów z funkcją bezstykową równowartość 65 euro. Finalnie powinno się to przełożyć na cenę urządzenia, oferowaną akceptantowi.
No ale na razie się nie przekłada. mPos
w PeP ma początkowo kosztować 149 zł netto. Lecz to tylko dla pierwszych 500
klientów. Pozostali będą musieli zapłacić 399 zł netto. To całkiem sporo w
porównaniu z konkurencją, u której można tego rodzaju urządzenie mieć nawet za
ok. 200 zł brutto. Oczywiście, inne mPosy działają jedynie stykowo, lecz jak
wspomniałem z punktu widzenia akceptanta, nie ma to znaczenia kluczowego.
PeP będzie też pobierać 1,99 proc. prowizji
od transakcji. I to jest już propozycja atrakcyjna bo w konkurencji bywa dużo
drożej. Z tym że Polskie ePłatności zastrzegają, iż na wypadek braku transakcji
lub ich niewielkiej liczby, będą inkasować kwotę minimalną w wysokości 25 zł
miesięcznie, co można traktować jako swego rodzaju abonament.
Podsumowując, wydaje mi się, że mPosy
ani nie zrewolucjonizują płatności bezgotówkowych ani nie poszerzą w znaczący
sposób sieci akceptacji. Rozumiem natomiast, że PeP, jako operator szukający
nisz rynkowych, takie urządzenie do swojej oferty wprowadza. Tylko dlaczego tak
drogo? Cena będzie tu barierą, która może zadecydować o niepowodzeniu całego
projektu. Już może lepiej podnieść prowizję od transakcji? Kosmetyczki czy
hydraulicy, do których mPosy są kierowane, działają na całkiem wysokich marżach
i dodatkowe kilka dziesiętnych punktu procentowego prowizji nie powinno ich odstraszyć
od akceptacji kart. W przeciwieństwie do 500 zł jednorazowego wydatku na zakup
urządzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz